Akcja powieści toczy się w jednym z amerykańskich miast.
Uczennica jednej ze szkół popełnia samobójstwo. Wszyscy są w szoku. Jak się
okazuje, jeszcze za życia Hannah Baker nagrywała swoją historię na kasety
magnetofonowe. Tuż przed śmiercią wysyła je do jednej z osób, które miały wpływ
na podjęcie decyzji o samobójstwie. Do paczki dołączona jest instrukcja- ten
kto przesłucha nagrania, jest zobowiązany podać paczkę dalej do wskazanej prze
Hannah’e osoby.
Pewnego dnia Clay
Jensen na wycieraczce znajduje przesyłkę zaadresowaną właśnie do niego. Nie
spodziewa się, że zmieni to jego życie. Przesłuchując kasety, spaceruje po
mieście, odwiedza miejsca, związane z Hannah’ą. Jak się okazuje, oboje pałali do siebie sympatią, ale żadne z
nich nie odważyło się na konfrontację. Clay bardzo chciałby cofnąć czas.
13 powodów,
kilkanaście osób, niezliczona ilość „skomplikowanych”
sytuacji, to wszystko doprowadziło do tragedii. Dlaczego tak młoda dziewczyna
podejmuje tak makabryczną decyzję? Dlaczego młodzi ludzie tak często są skłonni
odbierać sobie życie? Stale zadawane pytanie – dlaczego?
Powieść Asher to
idealny obraz współczesnej młodzieży. Z
jednej strony, młodzi ludzie nie mają żadnych ograniczeń ze strony
społeczeństwa, z drugiej strony, tak wiele się od nich wymaga. Chcą być silni,
muszą być silni, często są słabi psychicznie. To ludzie, dla których, pozornie niewielkie
trudności, mogą przekształcić się w
ogromny problem. Problem, który sami nie potrafią rozwiązać, a pozostawieni bez
pomocy, nie są w stanie dźwigać go na
swoich barkach. To również osoby, które potrzebują uznania otoczenia, akceptacji,
zrozumienia.
Choć to fikcyjna opowieść,
jestem pewna, że podobne historie mógłby się przydarzyć prawie w każdej szkole.
Jak im zapobiec? Mam na to swój pogląd.
Gdy patrzę na dzisiejszych młodych ludzi,
współczuję im. Bo niełatwo być kimś,
pośród wielu. Ciągły wyścig o bycie lepszym jest trudny, gdy każdy bierze w nim
udział. Zewsząd narzucone kanony – musisz być, musisz mieć, im wcześniej, tym lepiej.
Tylko, że psychika nie jest na to gotowa.
W świecie pod władaniem materializmu, miłość okazywana jest
obdarowywaniem. Zapracowani rodzice nie dostrzegają „samotności” swoich pociech.
Mają szczere intencje (zapewnić dzieciom przyszłość, dostatek), tylko, że są
one podyktowane przez wymogi mas. A masą
rządzi dzisiaj kult pieniądza, nie miłości. I na to wszystko potrzeba czasu i z
tych 24 godzin, niewiele zostaje dla rodziny. Dlatego tak łatwo jest rodzicom
przeoczyć problemy dojrzewającego dziecka.
W szkole klasyfikuje
się młodzież przez pryzmat ich osiągnieć naukowych. Dobry, zły, pracowity,
leniwy itd. Wszystko oscyluje wokół stosunku do nauki, a to tylko kilka
procent z osobowości człowieka. Każdy młody człowiek jest czymś więcej, niż tylko
uczniem. Dorośli o tym zapominają.
Młody człowiek potrzebuje wsparcia ze strony dorosłych.
Z tym, że ma problem, by prosić o pomoc. Dlatego my, dorośli, musimy otworzyć oczy. Musimy patrzeć, nie przez pryzmat tego, kim chcielibyśmy, by nasze dziecko było, ale tym, kim jest. Nie przez pryzmat jego osiągnięć lub niedomagań. Zamiast oceniać, spróbujmy zrozumieć. Pytajmy, czekajmy, aż odpowie. Porzućmy stwierdzenie "Z nim się nie da rozmawiać", tylko cierpliwie próbujmy, do skutku.
Mimo, że książka porusza problemy między nastolatkami, świadomie pisze o nas, dorosłych. Mam takie przekonanie, że gdzieś tam, kiedyś popełniliśmy błąd, że ta słabość młodej psychiki jest naszą winą. Dlatego musimy to naprawić.