poniedziałek, 30 października 2017

GUILLAUME MUSSO „ DZIEWCZYNA Z BROOKLYNU”

  „ Dziewczyna z Brooklynu” Guillaume Musso to jedna z wielu książek, które zyskały wśród czytelników pozytywne opinie, dlatego postanowiłam powiększyć o ten tytuł swoją domową biblioteczkę. Czy był to dobry wybór? Ja swoje zdanie na ten temat już zweryfikowałam, ale najpierw słów kilka, o co tyle szumu.



    „Dziewczyna z Brooklynu”  to historia miłosna Anny i Raphaëla, w której szczęści burzy sekret kobiety sprzed lat. Ona jest lekarką, on - pisarzem, samotnie wychowującym syna. Wszystko zaczyna się pewnego dnia, gdy ojciec zabiera swojego chorego syna do szpitala i tam poznaje miłość swojego życia. Miłość kwitnie, za niecałe 3 tygodnia planowany jest ślub. Pisarz z ukochaną postanawiają spędzić romantyczny czas na Lazurowym Wybrzeżu. Niestety, z początku miły wieczór zamienia się w dramat. Raphaël poznaje częściowo tajemnicę Anny. Wydaje się ona tak traumatyczna, że mężczyzna nie jest w stanie jej udźwignąć i zwyczajnie ucieka. Po krótkim czasie wraca, ale ukochanej już nie ma. Znikła bez śladu. Oszołomiony i zdesperowany Raphaël postanawia odnaleźć Annę. W trakcie prywatnego dochodzenia odkrywa całą prawdę o kobiecie, którą kocha. Czy uda mu się odnaleźć Anną? Czy nadal będzie w stanie ją kochać po tym, jak poznał jej mroczne sekrety? Kim tak naprawdę jest Anna i co ukrywa?
    Guillaume Musso w skomplikowany sposób ukazuje z pozoru prostą historię miłosną dwojga ludzi. Cała akcja powieści opiera się na poszukiwaniach ukochanej, ale najważniejsze jest tutaj to, czego po drodze dowiaduje się o niej mężczyzna. To także weryfikacja powtarzanej od wieków prawdy, że prawdziwa miłość jest w stanie przetrwać wszystko. Czy zawsze?
     Powieść Musso to thriller inny niż wszystkie. Swoją odmiennością całkowicie dezorientuje czytelnika w poznaniu sensu tej historii. Pisarz połączył tutaj watki miłosne z kryminalnymi, oraz wzbogacił je o kilka elementów fantasy, co wcale nie było takie proste. Po lekturze czuję pewien niedosyt. Mimo wszelkich starań autora, mimo genialnego wykreowania postaci głównej bohaterki, jej traumatycznych przeżyć, walki o przetrwanie i nowe życie, ta powieść nie wzbudziła u mnie jakiś konkretnych emocji. Stała się kolejną z książek do przeczytania i odłożenia na półkę. Zdaję sobie sprawę, że jest to subiektywna opinia, ale na tle dobrych tytułów, które przeczytałam, duża liczba książek, z którymi mam kontakt, wypada blado. 
    Was zachęcam, w miarę możliwości do zapoznania się z treścią „Dziewczyny z Brooklynu”. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że znajdziecie coś, czego ja nie dostrzegłam.

Pozdrawiam i do następnego wpisu

środa, 25 października 2017

Umierasz i cię nie ma – Mariusz Ziomecki


    Jako że środa na wiejskiej biblioteczce przeznaczona jest na ciekawe pozycje, wyszperane w lokalnej bibliotece, dzisiaj króciutka recenzja debiutanckiej pozycji Mariusza Ziomeckiego.
                         
                      


    Małżeństwo emerytowanych policjantów, licząc na spokojne i sielskie życie, postanawia założyć pensjonat. Budowa pochłania ogromne sumy pieniędzy, a oszczędności maleją w szybkim tempie. I wtedy Romek dostaje możliwość zarobienia konkretnych pieniędzy, z tym, że musi zrobić więcej, niż się spodziewał. Czy tajemnicze zlecenie ma coś wspólnego z bestialskim morderstwem burmistrza i dwójki młodych ekolożek? Niestety, to dopiero początek kłopotów Romka i jego rodziny.
    „Umierasz i cię nie ma” to pierwsza część cyklu powieści „Elementy zbrodni”. Po lekturze stwierdzam, że szykuje się kolejny cykl dobrych, polskich kryminałów. Może sam wątek sensacyjny nie jest na miarę skandynawskich autorów tego gatunku, ale dużą uwagę przykuwa interesujący wątek obyczajowy.
    Niewielka miejscowość koło Zalewu Zegrzyńskiego to idealne miejsce do życia dla przyszłych emerytów. Z dala od zgiełku, pełne pięknych widoków. To także przyjacielskie relacje między mieszkańcami. Jednak tam, gdzie brak szumu i zgiełku, istnieją okoliczności do robienia dużych pieniędzy. To z kolei, pokazuje drugą twarz takiej miejscowości, gdzie korupcja jest codziennością dla lokalnych biznesmenów, polityków i policji. Tam gdzie władza i pieniądze, tam jest również sex i alkohol. W najgorszych przypadkach – pedofilia.

    Książka jest naprawdę godna polecenia. W dodatku to nasze polskie współczesne realia. 

wtorek, 17 października 2017

Coraz bliżej Święta - czas na dekoracje

    Do Świąt jeszcze dużo czasu, ale Zaprawa Company rozpoczęła już przygotowania. Włożyła w to całe serducho i dużo pracy. Owocem tego są klimatyczne, ręcznie robione ozdoby, które wprowadzą do każdego domu świąteczny klimat. Wszystko w całości z drewna. Ręcznie malowane.
Zapraszam na aukcje allegro, gdzie min można je nabyć:

http://allegro.pl/drewniane-domki-swiateczne-renifer-3-szt-i7001037138.html






http://allegro.pl/drewniane-domki-swiateczne-choinka-3-szt-i7003267704.html




http://allegro.pl/obraz-swiateczny-renifer-zloty-i7003387360.html


http://allegro.pl/obraz-swiateczny-renifer-bialy-i7003497156.html


Już na dniach kolejne przedmioty, bo cały czas tworzymy.
Więcej informacji pod numerem:
48 602 897 387
lub pocztą: 
zaprawacompany@gmail.com
lub jak zawsze przez facebook


poniedziałek, 16 października 2017

Dziewczyna w lodzie - Robert Bryndza

    Czytając wcześniej takie książki, jak: „Dziewczynę z pociągu”, „Dziewczynę w walizce” czy też „Lodowatą pustkę”, nie mogłam odpuścić sobie „Dziewczyny w lodzie”. Wcześniejsze pozycje przypadły mi do gustu, stąd liczyłam na powtórkę.



    Pewnego mroźnego dnia, w drodze do pracy, młody chłopak zupełnie przypadkowo odkrywa w londyńskim parku zwłoki dziewczyny, znajdujące się w zamarzniętym jeziorze. Tutejsza policja po wstępnych oględzinach, ustala tożsamość kobiety. Okazuje się nią, zaginiona od kilku dni, poszukiwana Andrea Douglas-Brown, tzw. córka z wyższych sfer. Ta piękna i młoda kobieta została brutalnie zamordowana. Śledztwo przyjmuje detektyw Erika Foster, która za wszelką cenę stara się znaleźć sprawcę. Gdy dochodzi do licznych komplikacji w dochodzeniu, pani detektyw zostaje odsunięta od śledztwa. Ale nie oznacza to, że sobie odpuszcza. Jest w stanie zaryzykować zdrowie, życie, reputację i pracę, by tylko schwytać mordercę i poznać prawdę.

    Świeżo po lekturze mogę napisać, że jest to kolejna książka z gatunku kryminału, którą warto przeczytać. Dużo interesujących wydarzeń, nagłych zwrotów akcji oraz zaskakująca końcówka to spore plusy. Sama postać pani detektyw zasługuje na uwagę czytelnika. To kobieta niezwykle inteligentna, bezkompromisowa, uparta w dążeniu do celu, gotowa poświęcić wiele w imię prawdy. W książce tej nie zabraknie motywu przemocy, handlu kobietami, prostytucji, narkotyków, walki między bogatymi i biednymi. A na koniec postać samego mordercy, który ma wszystko, choć nadal pragnie więcej. A więcej nie oznacza lepiej. I jakby tego było mało, znajdziemy tam obraz świata, gdzie na pracę policji, wpływają ci, którzy mają pieniądze. A ich priorytetem nie zawsze jest prawda. Ważne jest tylko utrzymanie dobrego wizerunku siebie i własnych interesów.

    Sama chętnie przeczytam dalsze losy pani detektyw, a wam polecam zacząć od „Dziewczyny w lodzie”.

 Do następnego i dobrego tygodnia


Wiejska biblioteczka 

niedziela, 15 października 2017

Uwierzcie we mnie

  Wyobraź sobie, że jesteś jednym z tych, którzy w tłumie podążali za Jezusem. Zobaczyłeś wiele znaków. Widziałeś, jak Jezus uzdrawiał chorych, jak rozmnożył chleb, by nasycić wszystkich. Przy nim czułeś się bezpiecznie, bo zapewnił ci wszystko, czego potrzebowałeś. Uleczył to, co bolało, zapewnił pożywienie tam, gdzie go nie było, zaspokoił głód, który odczuwałeś. 




    Rano budzisz się, a Jego nie ma. Przecież widziałeś, że nie odpłynął z innymi. Przedostajesz się na drugi brzeg i okazuje się, że On już tam na ciebie czeka. Pytasz - Rabbi, kiedy tu przybyłeś? A Jezus odpowiada ci - Szukasz mnie, nie dlatego, że zobaczyłeś znaki, lecz dlatego, że najadłeś się do syta. Zabiegaj nie o taki pokarm, który ulega zniszczeniu, lecz o ten, który przetrwa na życie wieczne, a który da ci Syn Człowieczy". (J 6, 26)
    W pierwszej kolejności nasuwa się  pytanie - Jak mam to zmienić?. Słyszysz odpowiedź  - Uwierz we mnie. Chwila. Przecież wierzysz. Zastanawiałeś się jednak, dlaczego szukasz Boga?
    Ten fragment Ewangelii skłonił mnie do refleksji nad celem poszukiwania Jezusa w życiu? Czego od niego oczekuję? Ludzie w tłumie poszukiwali Jezusa, ponieważ zaspokoił ich potrzeby cielesne. Czy i ja szukam Pana, bo liczę, że naprawi, ulepszy moje ziemskie życie? Czy uwierzyłam w Niego, dlatego że zobaczyłam znaki?
    Jezus chce, by podstawą naszej wiary było pełne zaufanie w Jego bezinteresowną miłość, w Jego wszechmoc. Od tego powinniśmy wyjść. Od bycia bezinteresownym. Nie liczmy zysków i strat. Nie oczekujmy, że nagle wszystko się zmieni. Zaprośmy Jezusa do naszego życia bez żadnych oczekiwań, płynących z tej relacji i pozwólmy Mu działać. 
    Wiara jest wyborem. Wybór jest wolnością. A tam gdzie rodzą się oczekiwania, tam pojawiają się ograniczenia. Jak mamy powierzyć się Bogu, stawiając warunki. Bóg zna nasze ziemskie potrzeby, ale chce nam dać coś więcej. I na to powinniśmy się otworzyć. 
    Jeśli powody naszej wiary są czysto ziemskie, to taka wiara może nie być szczera i stała.  Pomyśl zatem, co może stać się, gdy nie otrzymamy tego, czego od Pana oczekujemy?

   Zainspirujmy się Luxtorpedą i zanućmy: "Na celowniku namierzone moje ego.
Wystrzelę i zamienię "Ty" przed "Ja".

piątek, 13 października 2017

Światło, które utraciliśmy - Jill Santopolo

    Dom posprzątany, dzieci u babci, mąż do późna w pracy - takie popołudnia w piątki to ja lubię. Zawsze wtedy zaparzam sobie duży kubek czarnej kawy i zatapiam się w lekkiej, obyczajowej lekturze. Teraz, gdy za oknem wita nas jesień, koniecznie zapalam zapachową świeczkę i mogę na jakiś czas zatopić się w małych przyjemnościach. 
    Zeszły weekend tak właśnie u mnie wyglądał. Wolny czas spędziłam na czytaniu najnowszej powieści Jill Santopolo "Światło, które utraciliśmy".





„Nie wiem, dlaczego spotkałam cię tego dnia, ale jestem pewna, że na zawsze pozostałeś częścią mojej historii”. Tak mówi Lucy do Gabe’a. W tym jednym zdaniu zawarta jest kwintesencja ich miłości.
    Lucy i Gabe spotykają się na uczelni, w dniu, który wstrząsnął całym światem. Jest 11 września. W obliczu ogromnej ludzkiej tragedii rodzi się coś pięknego. Od początku nie jest łatwo, Gabe odchodzi, by niespodziewanie powrócić na dłużej niż jedną noc. Miłość kwitnie, ale dla niego samo uczucie nie wystarczy. Gabe jest jak wolny ptak, musi wysoko latać. Spełniać marzenia. Dlatego, jako fotograf wyjeżdża na Bliski Wschód, a Lucy zostaje, choć mogła pojechać z nim. Jak to w życiu bywa, miłość przegrywa z karierą. Tylko czy kariera da tyle szczęścia, co dawała miłość?
    Mija czas, obydwoje próbują sobie ułożyć życie na nowo. Odnoszą sukcesy zawodowe, Lucy zakłada rodzinę, Gabe też kogoś ma, ale wzajemna pamięć o sobie i ta iskra w sercu wciąż się tli. Czasem przelotnie spotkają się, wymienią wiadomościami, po czym każde wraca do codzienności. Aż do pewnego dnia.
    Początkowo miałam mieszane uczucia, co do tej pozycji literackiej. Zainspirowana pozytywnymi opiniami na jej temat, skusiłam się, ale moja początkowa „znajomość z nią” nie była udana. Czytając strona po stronie, nie znajdowałam nic, co tak zachwyciło innych. Ot, kolejna miłosna historyjka. Z lekkim zniechęceniem brnęłam dalej. I mnie wciągnęło. 
    Mimo fikcji literackiej, jest to bardzo życiowa książka. To, co spotkało głównych bohaterów, codziennie przytrafia się komuś. Przybiera inną formę, ale się dzieje. Jest miłość, są oczekiwania, podjęte decyzje i ich konsekwencje. 
    Jill Santopolo napisała książkę o miłości między dwojgiem ludzi. Nie jedynej, ale tej najsilniejszej, która nie wygasa. Dla której czas nie ma znaczenia. Napisała o wyborach. Takich, które muszą komuś zadać ból, by komuś przyniosły szczęście. Ktoś traci, ktoś zyskuje. Napisała też o kolejnej szansie. O tym, że zawsze można zbudować coś od nowa. Coś innego, ważne tylko, by nie porównywać. By pozwolić przeszłości odejść. W rezultacie stworzyła książkę o życiu i o sile miłości, która nim steruje. 
    Po lekturze naszły mnie pewne dylematy. Nie wszystkie decyzje podjęte przez główną bohaterkę uważam za słuszne. Jednak największą wątpliwość wzbudziło we mnie pytanie: Czy warto poświęcić wszystko, co udało się zbudować, dla pragnień serca?
    Zachęcam was do przeczytania „Światła, które utraciliśmy”, chociażby po to, by spojrzeć na swoje życie prywatne i docenić wszystko, to co się ma. Gdy nasze uczucia są proste i klarowne, to jesteśmy prawdziwymi szczęściarzami.


      Do następnego wpisu.
   Dobrego weekendu, pełnego miłości dla nas wszystkich

                                                                             Wiejska biblioteczka




niedziela, 8 października 2017

Jak owocnie uczestniczyć we Mszy świętej? – Ks. Piotr Śliżewski, cz.I

  Zakładając, że jesteś osoba wierzącą i starasz się regularnie uczęszczać na nabożeństwa, czy rozumiesz w czym uczestniczysz?

    To pytanie skierowane jest głównie do mnie samej. Wystarczyła chwila do namysłu, bym przyznała, że nie do końca orientuję się w całej symbolice Eucharystii. Na pewno nie patrzyłam tak, jak jest to w książce opisane. Dlatego tak wiele razy nie dostrzegałam wyjątkowości w odprawianych nabożeństwach.

    Pewnie wśród was znajdą się osoby, które szczerze przyznają się do niewiedzy. Dlatego ta książka została stworzona dla takich, jak my. Byśmy mogli dostrzec ten cud i dar, który podczas każdej Mszy Świętej jest nam ofiarowany.




    Postaram się w kilku postach streścić to, co sama wyniosłam po lekturze książki.Tak, by przy najbliższej Eucharystii poznaną wiedzę przełożyć na czyn i w pełni świadomie uczestniczyć w spotkaniu z Jezusem.

    Zanim poznamy znaczenie poszczególnych elementów Mszy Świętej, powinniśmy zrozumieć, w jakim celu w niej uczestniczymy. Ks. Piotr Śliżewski podaje najpiękniejszą odpowiedź: „Przychodzisz na Mszę Świętą – ponieważ kochasz. Potrzebujesz się spotkać, posłuchać i pozwalasz, by On, zakochany w tobie Bóg, popatrzył na ciebie”. (Jak owocnie…, str.15). To nie przymus wewnętrzny wypełniania Dekalogu, to nie przyzwyczajenie, to pragnienie serca powinno być głównym powodem naszej obecności.

    Autor radzi, byśmy, wchodząc do Kościoła, mieli świadomość, że jest to dla nas czas zatrzymania się w tym pędzącym życiu. Otwierając drzwi, przekraczamy próg świętości, w której wszystko ma znaczenie. Niech za każdym razem  znak krzyża, czyniący poświęconą wodą, pokłon przed Tabernakulum będą znakiem, że przyszliśmy do Ciebie, Panie, byś przemienił nasze serca.

    Przyjrzyjmy się bliżej każdemu momentowi Mszy Świętej.

Procesja na wejście: (Podążaj za krzyżem Jezusa)

    Chwila, w której ksiądz z ministrantami wchodzą do Kościoła, ma duże znacznie symboliczne. Oznacza podążanie za krzyżem Jezusa, naszą duchową pielgrzymkę, w którą my, zgromadzeni, włączamy się poprzez śpiew.
    Ksiądz Piotr Śliżewski porównuje ten moment do wędrówki Jezusa z uczniami na Górę Przemienienia. Wszystko, co dzieje się wokół ołtarza, ma na celu naszą duchową przemianę.


Pocałunek (Przytul się do serca Jezusa)

    Każda Msza Święta zaczyna się i kończy pocałunkiem ołtarza. Jest on symbolem Chrystusa. Dlatego każdy z nas powinien duchowo uczestniczyć w przywitaniu i pożegnaniu Jezusa. W myślach wypowiedz słowa: „Jezu, kocham Ciebie…Witam Cię..” (Jak…, str.21)

Okadzanie (Każdym zmysłem wielbię Boga)

    Dym, unoszący się z kadzidła, to sygnał wysyłany do nieba. To znak naszego uwielbienia Boga. Święty Jan Chryzostom porównywał kadzidło do duszy człowieka: „Nierozpalone, nie wydala woni, tak, jak dusza pozbawiona ognia Bożej Miłości”. (str. 24 ) Okadzanie jest zachętą dla wiernych, by rozpalali swoje serce dla Boga.

Znak krzyża (Niech tak się stanie, Panie)

    Czynienie znaku krzyża i wypowiadanie słowa Amen jest dla wierzących bardzo naturalnym, oczywistym gestem. Jednak nie zawsze chętnie wykonujemy je w miejscach publicznych, które nie są związane z religią. Znak  krzyża jest publicznym wyznaniem przynależności do chrześcijan. Amen pochodzi z języka hebrajskiego, gdzie oznacza: „rzeczywiście”, „na pewno”, „niech tak się stanie”. Za każdym razem, gdy wypowiadamy Amen, wyrażamy naszą zgodę na wolę Bożą.

Pozdrowienie wiernych (Bóg między nami)

    Słowa wypowiadane przez kapłana „Pan z wami” są wyrazem wiary w obecność Boga na Mszy Świętej. Bóg jest między nami, tu, na tym zgromadzeniu. Nasza odpowiedź „I z Duchem Twoim”  - oznacza wiarę w obecność Ducha Świętego, którego otrzymał kapłan, by móc sprawować Eucharystię.

Akt Pokuty (Zobacz Panie, jaki jestem grzeszny)

    Wyznanie grzechów jest kluczem do uzdrowienia przez Mszę Świętą. Stając w pełni świadomym własnej grzeszności wobec Boga, otwieramy się na Jego miłosierdzie. Skoro Bóg nam wybacza, my też powinniśmy wybaczyć sobie i innym. To jest niezwykła moc uzdrawiająca Eucharystii. Modląc się słowami „Spowiadam się Bogu…”, bądźmy świadomi naszych grzechów i oddajmy je Bogu w tej modlitwie. Pamiętajmy, że On właśnie nam wybaczył.

Kyrie (Cześć Tobie, Panie)

  Termin „kyrie” ma historyczne znaczenie. W starożytności używano go na cześć króla. Wypowiadając „Kyrie, elejson”, oddajemy Bogu cześć i prosimy o Jego miłosierdzie.

Chwała na wysokości Bogu (Zapatruję się w Twoje piękno, Panie)

    Jest to modlitwa zaczerpnięta z Ewangelii Św. Łukasza, gdzie przypisywana jest aniołom, cieszącym się z narodzin Jezusa. Dlatego często nazywana jest hymnem anielskim. To nic innego, jak oddawanie Bogu chwały. Nie ja, nie moje intencje błagalne są teraz ważne, lecz On, doskonały Bóg. Uwielbienie powinno być stałym elementem życia osób wierzących.
    Autor bardzo obrazowo tłumaczy, co byłoby, gdybyśmy nie wielbili Boga. „(…) bez odniesienia mojej codzienności do Boga i Jego wielkości byłbym o wiele uboższy, a nawet, co gorsze, pyszny. Tak zapatrzyłbym się w lunetę skierowaną w moją stronę, że zapomniałbym o słońcu. Obaliłbym naukę o heliocentryzmie i zamieniłbym ją na egocentryzm” (str. 41)

Kolekta

    Modlitwa rozpoczyna się słowami: „Módlmy się…”. W tym miejscu następuje cisza, ofiarowana na złożenie w sercu własnej intencji. Nie musi być ona taka, jaką wypowiada kapłan. W trakcie modlitwy kapłan rozkłada ręce. Jako człowiek staje przed Bogiem, od którego oczekuje pomocy.  
    Autor porusza dość istotny wątek, jakim jest składanie ofiar za Mszę Świętą. Nie istniej coś takiego, jak kwota minimalna i o tym należy przypominać, powołując się na kanon 974 z Kodeksu prawa kanonicznego. Mówi on jednoznacznie, że ofiary składane nie mogą mieć charakteru transakcji.
Kolekta zamyka pierwszą część Eucharystii.


   O Liturgii Słowa za tydzień.

wtorek, 3 października 2017

Zmiany, zmiany, zmiany

      Od jakiegoś czasu piszę zarówno na "wiejskiej biblioteczce", jak i na "razem głodni, razem karmieni". Te blogi dotyczą dwóch odmiennych tematów. Teraz przyszedł moment, gdy chcę się nimi dzielić tutaj, na wiejskiej biblioteczce słowa i obrazu. 
    Będą tu, zarówno recenzje książek, jak i posty dotyczące wiary, Boga i naszej próby życia z Nim.
    Wkrótce ruszamy z rękodziełem Zaprawa Company. W zaciszu domu, po godzinach powstają drewniane projekty, w które wkładamy całe serducho. Na blogu będziemy prezentować efekty naszej twórczości.  
    Piszę w liczbie mnogiej, bo jest nas więcej, w zależności od tematyki. 
     By wyrobić w sobie systematyczność pisania, postanowiłam wprowadzić pewien harmonogram na bloga.



Poniedziałek - Cykl: Z kopa w nowy tydzień- poświęcony tylko dobrym książkom, mocnym kryminałom i wszelkim nowościom wydawniczym 

Środa- Cykl: Na chybił trafił czyli wyszperane w bibliotece - tytuły, które mi niewiele mówią; starsze pozycje 

Czwartki - Cykl: Dokształcamy się czyli poradniki - przewiduję dwa razy na miesiąc zaprezentować moją subiektywną opinię na temat wszelkiego rodzaju poradników, po które uwielbiam sięgać. Coś luźnego, przyjemnego. 

Piątki - Cykl: Lekka lektura na weekend - książki do przeczytania w 1-2 popołudnia, głównie literatura kobieca. 

Niedziela - Cykl: Poranki ze Słowem Bożym - bardzo osobiste przemyślenia na temat wersetów z Biblii; doświadczenie życia z Bogiem; recenzje inspirujących książek, poświęconych tematyce religijnej; wszystko co warto zobaczyć w sieci.



Będę tak starać się tworzyć treści, by opierały się o powyższy plan. Z czasem...... no właśnie, z czasem to się zobaczy, jak będzie. Na razie próbuję. Dlatego będzie mi bardzo miło, gdy będziecie śledzić to, o czym piszę. 

Do jutra
           

niedziela, 1 października 2017

Bądź mi nożem - Dawid Grosman

    Mam taką zasadę, gdy coś zaczynam czytać, muszę to skończyć, nawet, gdy nie jest to tego warte. I w zasadzie tym jednym zdaniem mogłabym podsumować całą książkę. Tylko, że jest to niesprawiedliwe w stosunku do autora. Świadczy co najwyżej o moim guście literackim. Wiem także, że są czytelnicy zachwyceni książką Davida Grosmana. Dlatego, kochani, co moje, to moje, a co wasze.... no to już musicie sami stwierdzić po samodzielnej lekturze. 



  




    "Bądź mi nożem" to dość osobliwa historia miłosna dwojga ludzi, których połączyły listy. On - trzydziestokilkuletni, żonaty biznesmen, postanawia nawiązać kontakt listowny z niedawno spotkaną kobietą. Nie żąda od niej niczego, prócz możliwości pisemnej korespondencji. Adresatka - trzydziestokilkuletnia mężatka, była nauczycielka, wychowująca chorego syna, przystaje na propozycję. Wraz z otrzymaniem pierwszego listu, jej dotychczasowe życie ulega zmianie. Między Jairem a Miriam, stopniowo, z każdym kolejnym słowem rodzi się uczucie, pożądanie. Jednak, gdy obydwoje postanawiają się spotkać, coś się zmienia. Na papierze było tak prosto i pięknie.
    "Bądź mi nożem" to kolejna, wyszukana w bibliotece, książka, nieznana, wobec której nie miałam żadnych oczekiwań. I dobrze. Uniknęłam rozczarowania. Całość pisana jest w formie listów, głównie jednej ze stron. Mimo starań autora, taka forma wpłynęła na monotonność czytania. Przyznam się szczerze, dawno nie odczuwałam braku przyjemności płynącej z lektury przy kawie. Aż do teraz. 
    Z kolejnymi stronami odnosiłam wrażenie, że Jair może być osobą niezrównoważoną psychicznie. Jego miłość do Miriam to obraz nierealnych wyobrażeń, to coś w rodzaju narkotyku. Uszczęśliwia, ale i otumania, wprowadzając w świat, w którym rzeczywistość przegrywa z fikcją. 
    Twórczości Davida Grosmana nie znam, ale mam obawę, że po lekturze, nie będę chciała sięgnąć po nic więcej z jego dorobku. Nierozsądne? Może, ale czas w życiu mamy ograniczony, zatem nie trwońmy go na kiepską lekturę i zimną kawę.

"Dom sióstr"- Charlotte Link

       Duży, stary dom, stojący gdzieś na uboczu, z dala od wścibskich oczu, otoczony bezkresem pól i lasów, kusi, przyciąga i magnetyzuje...