czwartek, 28 lutego 2019

"Najszczęśliwsza"- Max Czornyj

       Tę książkę otrzymałam jako prezent pod choinkę. Jednak inne zobowiązania biblioteczne spowodowały, że chwilowo musiałam odstawić ją na boczne tory, by tam czekać na swoją kolej. Gdy wszelkie zaległości zostały odrobione, przyszedł moment na "Najszczęśliwszą" Maxa Czornyja



        Dawid Kaster to wschodząca gwiazda malarstwa, która niemal na każdym kroku rozchwytywana jest przez licznych fanów i koneserów sztuki. Ma też wspaniałą żoną Ilonę, którą kocha ponad wszystko. Podczas jednej z jego wystaw,korzystając z wolnej chwili oboje udają się do pobliskiego pubu, aby coś zjeść. Tam też Ilona oznajmia Dawidowi, że wkrótce zostaną rodzicami. Niestety jego szczęście nie trwa długo, bowiem kilkanaście minut później jego żona zostaje w brutalny sposób zamordowana w lokalowej toalecie. W jednej chwili Dawid traci wszystko, nawet swoją pasję i zapał do malowania.  Mijają cztery lata i jak dotąd sprawcy nadal nie znaleziono. Były malarz w końcu staje na nogi i to z wielką pomocą pewnej Magdy. Odzyskawszy spokój i radość życia z nowa partnerką u boku, mężczyzna nie przeczuwa, że już niebawem jego demony przeszłości pojawią się ponownie.Niespodziewane liściki , pisane z charakterem identycznym do jego zmarłej żony oraz tajemnicze zwroty, o których wiedzieli tylko sami małżonkowie, drobiazgowe prezenty, które pojawiają się w jego domu, a które są jednoznacznie związane z dawnym życiem Dawida. To wszystko powoduje, że mężczyzna zaczyna wątpić w śmierć swojej żony. Im bardziej brnie w te zagadki, tym znacznie więcej odkrywa tajemnic, które ukryli przed nim jego najbliżsi. Tymczasem giną kolejne osoby, a ich morderstwa bardzo przypominają te sprzed czterech lat. Czyżby zabójca Ilony powrócił? 

        Twórczość Maxa Czornyja ostatnio stała się coraz bardziej zachwalana, szczególnie seria z komisarzem Erykiem Deryło. Jednak w przypadku "Najszczęśliwszej" było trochę inaczej, bowiem miała ona znacznie mniej tych przychylnych opinii. Nie zwlekając ani chwili dłużej, zamierzałam sama przekonać się o jego fenomenie. 
       Teraz będąc świeżo po lekturze, mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony pomysł na fabułę wydaje mi się bardzo ciekawy, pełen intryg i tajemnic, nieprzewidywalnych bohaterów oraz sadystycznego mordercy, kimkolwiek on jest. Jednak sama akcja była jak dla mnie zbyt przekombinowana. Czasami odnosiłam wrażenie, że niektóre elementy zostały tu wplecione na siłę. Tempo wydarzeń także pozostawiało wiele do życzenia. Brak w nim było dynamiki i świeżości. Zakończenie natomiast było niezwykle zaskakujące, co podtrzymało dobry poziom tej lektury. 

      Podsumowując, "Najszczęśliwsza" Maxa Czornyja niestety mnie rozczarowała, ponieważ spodziewałam się po niej znacznie więcej nieobliczalności, szybkiej akcji i pełno adrenaliny. A dostałam jedynie namiastkę tego i sporo domysłów. Nie jest to pozycja, która mnie zachwyciła, ale i też nie taka, którą stanowczo bym skreśliła. Przeszłam przez nią bez większych emocji, przez co taka się ona nijaka. Czy polecam ją innym czytelnikom? Sama nie wiem!

poniedziałek, 25 lutego 2019

"Mumia"- Tess Gerritsen

           Tej autorki chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Podobnie jak jej książek, w tym słynnej serii Rizzoli/ Isles. "Mumia" to kolejna część przygód tego niezawodnego duetu, który mnie oczarował. 



        Tym razem mamy do czynienia z bardzo wyrafinowanym mordercą, o dość specyficznych upodobaniach. Jednym słowem ON uwielbia kolekcjonować zmumifikowane ciała kobiet. Bostońskie Muzeum Crispina w swoich zasobach ma wiele ciekawych okazów, a i w magazynach znajdziemy tam pewne skarby. Najważniejszym z nich jest starożytna egipska mumia. Niestety po dokładniejszych badaniach okazuje się, że jest ona znacznie młodsza, a w jej ciele tkwi współczesna kula. Czyżby było to morderstwo? Nad tą sprawą pracuje detektyw Jane Rizzoli. Prowadzone dochodzenie wykazuje, że w podziemiach tego muzeum znajduje się głowa jeszcze innej kobiety. Zaś w bagażniku jednej z pracownic ktoś podrzucił kolejne anonimowe ciało. Dla Jane oznacza to tylko jedno: seryjny morderca. Wszelkie poszlaki prowadzą do pewnych wykopalisk archeologicznych sprzed ponad dwudziestu lat i pięknej, czarnowłosej kobiety. 

      "Mumia" to kolejny, doskonały kryminał w wykonaniu Tess Gerritsen, który wciąga już od samego początku. Ta frapująca i nieszablonowa fabuła, pełna jest tajemnic i intrygujących postaci. Tutaj nikomu nie można ufać, bo niebezpieczeństwo czyha tuż za rogiem.
     Akcja rozkręca się wraz z każdym następnym rozdziałem. Dodaje ona dreszczy i podnosi adrenalinę, bo całość jest kompletnie nieprzewidywalna. Przy tak dobrze skonstruowanym kryminale, nie sposób się nudzić. 
    A sam morderca jest niezwykle charyzmatyczny, nieokiełzany i bystry. Być może już nieraz swoim zachowaniem ocierał się o miano szaleńca, opętańca, ale jego poziom inteligencji całkowicie temu przeczy. Jego zachowanie i styl życia świadczą o kompletnym braku zahamowań, skrupułów czy też empatii. Dla niego liczą się własne potrzeby i marzenia. 
    Nasz niezawodny duet staje się coraz bardziej nieuchwytny i niebezpieczny. Obie kobiety są znacznie bardziej spostrzegawcze, odważne i samowystarczalne. Często pracują razem, jednak ich zażyłość towarzyska ogranicza się do zbędnego minimum. Jednak pomimo to, znają się jak przysłowiowe "łyse konie" i stanowią dla siebie oparcie. 

      Podsumowując, "Mumia" jak zwykle mnie nie rozczarowała. Tess potrafi napisać taki kryminał, jaki oczekują czytelnicy. Taki, który będzie się czytać z ogromnym zaciekawieniem. Taki, który przyciągnie oko i rozbudzi serce, by biło szybciej. Taki, który wywoła dreszcze i podniesie napięcie. Taki, w którym sam morderca będzie znacznie bardziej ekscytujący od głównych bohaterów. I taki, od którego nie będzie można się oderwać. Taka właśnie jest "Mumia" Tess Gerritsen.
   

piątek, 22 lutego 2019

"Lilith"- Olga Rudnicka

      Gdy na tylnej okładce widnieje napis " trzymający w napięciu kryminał z wątkami okultystycznymi", dla mnie oznacza to jedno- ekscytującą lekturę, w której zatracę się całkowicie. Ale jak będzie w rzeczywistości? To się okaże już niebawem.


    
       Lilith uważana jest za królową sukubów, czyli kobiecych demonów, nawiedzających we śnie mężczyzn. Jest ona uosobieniem seksu, matką wampirów i złych duchów. Inne podania mówią, że porywa ona małe dzieci i wysysa z nich krew. Lipniów to niewielkie miasteczko, gdzie po raz ostatni odbył się sabat czarownic. Tutejsi mieszkańcy chętnie opowiadają innym dawne legendy, organizują liczne imprezy tematyczne, przez co z każdym kolejnym rokiem, w ich rejony zjeżdżają się setki turystów oraz wielbicieli tych tajemnych procesów.
      Do starego dworku w miasteczku wprowadza się młode małżeństwo. Piotr jest architektem i od samego początku zabiera się za renowacje budynku. Lidka zaś spodziewa się dziecka i coraz gorzej znosi tą ciąże, a rezygnując z pracy, ma teraz znacznie więcej wolnego czasu. W tym domu panuje bardzo tajemnicza atmosfera, która z każdym dniem mocniej przytłacza kobietę i być może właśnie przez to, Lidka miewa nocne koszmary.  Tymczasem w okolicy zaczynają ginąć młode dziewczyny o błękitnych oczach. Tutejsza policja stara się zatuszować sprawę, by nie stracić turystów. Ale czy jest to ich jedyny motyw? Jakie sekrety kryje to miasteczku i jego mieszkańcy?

     Jak już wcześniej wspomniałam, sięgając po tę lekturę wiedziałam, że czeka mnie moc atrakcji. I tak też było. Sam prolog bardzo mnie zaciekawił i nie mogłam się już oderwać. Kolejne rozdziały tylko podsycały moje zainteresowanie i adrenalinę, co do dalszych losów głównych bohaterów. Im więcej się działo, tym było bardziej niebezpiecznie i ekscytująco.
         Fabuła zawierająca wątki kryminalne, elementy miłosne oraz niezwykle ciekawe motywy okultyzmu, były bardzo zrównoważone i wzajemnie się uzupełniały. Zaś jej akcja ani na moment nie zwalniała. Każde następne wydarzenie atakowała swoją nieprzewidywalnością i niebezpieczeństwem. 
       Bohaterowie tej książki są bardzo zróżnicowani, co dodaje jej charakteru i trudno określić, w którym kierunku potoczy się cała akcja. Dwulicowość, ułuda, opętanie, korupcja, strach, ale i odwaga, determinacja, bystrość i sprawiedliwość. Te wszystkie cechy odnoszą się do poszczególnych mieszkańców tego tajemniczego miasteczka. Miasteczka, które jest siedziskiem zła. 

    Podsumowując, "Lilith" Olgi Rudnickiej to nietuzinkowy kryminał, bowiem nie należy on do zbyt krwawych, a mimo to jest bardzo mroczny i nieprzewidywalny. Aż do samego końca nie wiadomo było kto zamordował te niewinne dziewczyny i dlaczego. Można było się jedynie domyślać, a jednak tuż na finiszu czekało nas zaskoczenie. Ta powieść trzyma w napięciu przez cały czas. I jest to kolejna książka autorstwa Rudnickiej, która zdecydowanie przypadła mi do gustu.

poniedziałek, 18 lutego 2019

"Skradzione laleczki"- Ker Dukey &K. Webster

       Każda mała dziewczynka uwielbia bawić się swoimi lalkami. Czesze je, maluje i co rusz przebiera w nowe, śliczne sukieneczki. Dba o nie i kocha. Pragnie być jak one- słodkie i niewinne. Ale na tym świecie jest jeszcze ktoś, kto równie mocno je kocha i pragnie.






        Tajemniczy Benny jest przystojny, dobrze zbudowany i ma bardzo sympatyczną twarz. Żadna młoda dziewczynka nie oprze się jego aparycji i to ich największy błąd. Ale on już sobie upatrzył swoje piękne zabaweczki, w dodatku to siostrzyczki i zrobi wszystko, by ja mieć na własność. A wtedy będzie o nie dbał i kochał, oczywiście jeżeli będą grzeczne. W przeciwnym razie czeka ich kara. Jedna staje się uległa, a ta starsza pokazuje pazurki. I to właśnie ja Benny pokochał z całego serca. To ją pragnie. Ale ona mu ucieka i obiecuje wrócić po siostrę. Jednak więź między porywaczem a ofiarą jest bardzo silna. Niestety Ona jest Mu przeznaczona i musi do niego wrócić. Czy tego chce czy nie!

      "Skradzione laleczki" autorstwa Ker Dukey & K. Webster to niezwykle oszołamiający thriller psychologiczny, o którym długo się nie zapomni. Swoją fabułą zszokuje zapewne niejednego czytelnika. Pełna mrocznych wydarzeń, które momentami ocierają się o ogromne pożądanie, by później wstrząsną swoją brutalnością.
     To obraz dwóch różnych światów: Benny'ego i jego laleczek. On kocha je tak, jak potrafi, dbając przede wszystkim o ich wygląd. Jeżeli są posłuszne, czeka ich wygoda, piękny pokój oraz jedzenie. W przeciwnym razie będą uwiezione w pustej celi, głodne i uzależnione od jego humorów. Jednak to, co według niego jest miłością, to dla nich staje się torturami, koszmarem. Pobyt tam to dla nich utrata godności, człowieczeństwa, a pośrodku on- POTWÓR, który kryje w sobie wiele tajemnic. 
      Ta książka to także opowieść o niezwykle silnej woli przetrwania, jaką posiada ta nastoletnia dziewczyna, nasza główna bohaterka. Żyjąc kilka lat w pustej i zimnej celi, okaleczana fizycznie i psychicznie przez porywacza, nadal miała na tyle odwagi, by uciec. A później całkowicie poświęciła się nauce, by czym prędzej zostać policjantką i to jedną z najlepszych. Taką, którą będzie ratowała młode, porywane dziewczyny i być może złapie, tych, którzy nie zasługują na wolność. Jednak jej priorytetem jest siostra i Benny. Przez cały czas była ona zdeterminowana, silna i bezkompromisowa, choć każdej nocy sama walczyła ze swoimi demonami z przeszłości. Bo dla niej cel jest najważniejszy, a konsekwencje- mało istotne. 

      Podsumowując, "Skradzione laleczki" to nietuzinkowa powieść, która ekscytuje,  wstrząsa i budzi niepokój. Nie jest ona łatwa i przyjemna. To bardzo trudna i brutalna książka o przemocy wobec nieletnich dziewczynek. Ona szokuje swoją brutalnością i nieobliczalnością, a mimo to przyciąga uwagę i trudno się od niej oderwać. A zakończenie- to tak naprawdę początek kolejnej, równie frapującej i przerażającej historii, która zatoczyła krąg i rusza ponownie, by zebrać swoje ofiary. Tyle, że tym razem będzie jeszcze mroczniej i bardziej emocjonująco. 

ZDECYDOWANIE POLECAM I JUŻ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ KONTYNUACJI SERII LALECZKI.
      

wtorek, 12 lutego 2019

"November 9"- Colleen Hoover

      Colleen Hoover już od pewnego czasu należy do ścisłego grona moich ulubionych pisarzy. W związku z tym, gdy tylko w bibliotece pojawia się coś z jej twórczości, nie zwlekam ani chwili dłużej i pędzę po swoją nową zdobycz. Tym razem nie mogło być inaczej, bo w zasięgu mojego wzroku pojawiło się "November 9"


      Jest to opowieść o losach Fallon i Bena. Dziewczyna dwa lata temu uległa poważnemu wypadkowi. Dom jej ojca, u którego akurat nocowała, nagle stanął w płomieniach, a w konsekwencji ona została poparzona. Ten wypadek całkowicie zniszczył jej karierę aktorską, która właśnie rozkwitała i pozbawił ją wiary w siebie. Działo się to 9 listopada, a dzisiaj przypada druga rocznica. Rocznica pełna smutku, żalu i samotności. Niespodziewanie ten trudny dla Fallon dzień, stanie się początkiem pewnej znajomości, która na nowo rozbudzi radość w życiu dziewczyny.  Zarówno dla Bena, jak i Fallon, ich wspólne spotkanie to szansa na przyjaźń i miłość, a także na naprawę wyrządzonych krzywd, bowiem oboje mają coś na sumieniu. Oboje zobowiązują się spotykać przez najbliższe 5 lat, w tym samym miejscu i czasie, dokładnie każdego 9 listopada, by móc spędzić ze sobą ten wyjątkowy dzień. W tym samym czasie Ben pisze swoja własną historię o ich związku, która z biegiem czasu zacznie się coraz bardziej różnić od tej, jaką zna dziewczyna. Czy ich uczucie i wzajemna fascynacja będą na tyle silne, by wybaczyć pewne kłamstwa? Kłamstwa, które zniszczyły już wiele osób! Wszystko to zależy już tylko od Niej, ale czy na pewno?

     Warto było tyle czekać na tę powieść w wykonaniu Colleen Hoover, którą dane mi było przeczytać. Jak zwykle, autorka stworzyła piękną, ale i bolesną historię, pełną miłości, zrozumienia i cierpienia. Historię, w której młodzieńcze błędy mają bardzo tragiczne konsekwencje. Konsekwencje, które ranią niewinne osoby. Jednak, żeby móc wydać werdykt, należy poznać całą prawdę. Prawdę, która być może nas wyzwoli, która doprowadzi do przebaczenia i ukojenia. 
    Hoover w swojej książce pokazała nam, że nawet w najtrudniejszym momencie naszego życia, zawsze jest szansa na znalezienie szczęścia czy też bratniej duszy, musimy dać im tylko taką możliwość. Często to właśnie one dodają nam sił, by walczyć z przeciwnościami losu, by walczyć o własne marzenia, a niekiedy nawet by walczyć o przetrwanie. I co najważniejsze- Nigdy, ale to nigdy nie jest za późno, by naprawić swoje błędy. 
     Jej powieści chwytają mnie za serce, bowiem są bardzo wzruszające, pełne sprzeczności i cierpienia, a na końcu nie zawsze czeka nas "happy end". Aby zyskać czyjąś miłość, trzeba coś poświęcić, czasami nawet samego siebie i własne szczęście. To nieustanna walka o uczucia z licznymi przeciwnościami losu, z własnymi demonami, ze swoim bólem i żalem. Taka właśnie jest ta książka, "November 9". Książka, która ekscytuje, szokuje i nie zawodzi. Książka, która pochłania czytelnika, wprowadzając go do swojej historii, by razem z bohaterami mógł ją przeżyć i zrozumieć. 

      Zdecydowanie uwielbiam twórczość Colleen Hoover i gorąco polecam innym!!!

piątek, 8 lutego 2019

"Magia grudniowej nocy"- Gabriela Gargaś

       Tuż przed świętami Bożego Narodzenia przeczytałam powieść Gabrieli Gargaś pt. "Wieczór taki jak ten", która bardzo mi się spodobała. Od tego czasu minęło prawie dwa miesiące, u mnie dopiero teraz tak naprawdę zawitała prawdziwa, biała zima i tak mnie naszło na wspomnienia. "Magia grudniowej nocy" ma mi pomóc przypomnieć sobie ten magiczny, świąteczny czas. 


       Jak jak już wiadomo, jest to kolejna, trzecia część przygód Michaliny i jej urokliwego pensjonatu, gdzie znacznie łatwiej o cuda. Miśka już niedługo zostanie matką, co jeszcze bardziej dodaje jej energii. Niestety coraz częściej miewa także spore wahania nastrojów, a perspektywa samotnego wychowywania dziecka nie ułatwia jej życia. Przemek, który jest ojcem tego maleństwa, zobowiązał się do wszelkiej pomocy, jednak jego serce nadal krwawi po pewnym incydencie, jakiego dopuściła się jego ukochana, a przez który już nie potrafią być razem. Jak zwykle do pensjonatu przyjedzie ktoś, kto zatracił całą radość życia. Także w najbliższym otoczeniu Miśki zajdą pewne zmiany, które niekoniecznie okażą się takie niewielkie. Liczne miłości- te stare i te całkiem nowe, tajemnicza historia dworku w Złotkowie i niespodziewane przyjaźnie. To właśnie tutaj, w bieszczadzkim miasteczku, pełnym spokoju i świątecznego uroku, dochodzi do spełnienia wielu marzeń, które zmienią niejedno życie. 

       Czytając pierwszą część przygód Miśki już nie mogłam doczekać się ich kontynuacji. Po całym miesiącu oczekiwań wybór padł na "Magię grudniowej nocy", ponieważ drugi tom jest niedostępny, przynajmniej na razie. 
       Już od pierwszych stron mój entuzjazm był nieco osłabiony, a to za sprawą niektórych elementów fabuły, które bardzo przypominały mi poprzednią część. Im dalej brnęłam w czytaniu, tym znacznie więcej widziałam podobieństw, m.in. nowi bohaterowie o takich samych problemach. Problemach, które pomóc może rozwiązać tylko Michalina, jej babcia i atmosfera panująca w Złotkowie. A to spowodowało, że owa fabuła stała się dla mnie zbyt przewidywalna. Honor tej książce uratowała tajemnicza historia dworku i jego mieszkańców, które wraz z Amelią wspólnie odkrywałam z ogromnym zaciekawieniem. To właśnie dla tych chwil czytałam więcej i więcej, zanurzając się tym sekretnym świecie coraz bardziej. 

      Podsumowując, "Magia grudniowej nocy" Gabrieli Gargaś tym razem znacznie mnie rozczarowała. Chyba zbyt wiele się po niej spodziewałam. Po części jest to zapewne wina faktu, że ominęłam drugi tom tej serii, ale zbyt oklepana fabuła także miała na to wpływ. Nawet sami głównie bohaterowie utracili swoją charyzmę i stali się niemal bezbarwni(m.in. Michalina i jej babcia). A szkoda! I to by było na tyle!!! Do usłyszenia!

środa, 6 lutego 2019

"Gdy upadnę"- J. Daniels

      Ostatnie dni stycznia spędziłam w towarzystwie lektur typowo kobiecych ze sporą domieszką erotyzmu. To była dla mnie pewna odskocznia od mocnych i krwawych kryminałów. Raz trafiały mi się bardzo dobre pozycje, a innym- nieco słabsze. Ta, o której Wam opowiem teraz, chyba najbardziej przypadła mi do gustu. A jest nią "Gdy upadnę" J. Daniels z serii Alabama Summer. 

     Beth to młoda i silna dziewczyna, która mając dwadzieścia dwa lata, poznała już czym jest bieda, głód, bezdomność i przemoc psychiczna. Jej matka była narkomanką i samotnie wychowywała córkę. Obie żyły skromnie, ale schludnie. Niestety, nagła śmierć matki spowodowała, że Beth szybko straciła dach nad głową, pieniądze i poczucie bezpieczeństwa. Na jej drodze stanął Rocco- przystojny, zaborczy i zdecydowany mężczyzna, który natychmiast ofiarował pomoc dziewczynie. Jednak z biegiem czasu to właśnie on okazał się jej zgubą. Szczęśliwym trafem, Beth odnalazła siostrę swojej mamy, która już od początku rozmowy zagwarantowała siostrzenicy dach nad głową.  
     Reed- przystojny, inteligentny i dobrze zbudowany mężczyzna, o złamanym sercu. Dawniej pewna dziewczyna bardzo go zraniła i odtąd unika wszelkich uczuć. Co sobotę podrywa w knajpie chętną przedstawicielkę płci pięknej, by ta spędziła z nim nic i nic poza tym. Tak funkcjonuje od lat. Do czasu, aż na jego drodze pojawia się Beth, która zagarnia jego myśli i coraz bardziej serce. Obojgu wystarczyła chwila, jedno spojrzenie, jeden pocałunek, by wiedzieć, że są dla siebie wyjątkowi. Niespodziewanie do miasteczka powraca była dziewczyna Reed'a. Czy dawne uczucie powróci do niego? Czy to jest już przeszłość? Miejmy nadzieję, że już nikt nie zostanie zraniony poprzez złe wybory!

     "Gdy upadnę" J. Daniels zachwyciła mnie swoją okładką. Ukazana na niej kobieta kojarzyła mi się z siłą, zdecydowaniem,chartem ducha, a także z pożądaniem i tęsknotą. Skrócony opis z tylu książki jeszcze mocniej uświadomił mnie, że muszą ją zabrać ze sobą do domu. 
     Już sam prolog rozbudził moją ciekawość, a każdy kolejny rozdział sprawiał, że zatracałam się w tej powieści bez końca. Retrospekcja tych samych wydarzeń , widziana oczami zarówno Beth jak i Reed'a, pozwalała nam poznać znacznie dokładniej  naszych głównych bohaterów oraz to, co czują i myślą. Dzięki temu widzimy jak wiele ich łączy, to tak jakby byli swoimi bratnimi duszami, które w końcu się odnalazły. Wzajemnie uczą się kochać, szanować i wspierać, a znając ich silne charaktery, nie będzie to łatwe. 
     Jest to powieść o pięknej, ale i trudnej miłości pomiędzy Beth a Reed'em, której nie znają, której się boją, a bez której już nie potrafią żyć. Bo takie prawdziwe uczucie to nie tylko doskonały seks i mnóstwo pożądania. To także wzajemne wsparcie, rozmowy, a niekiedy nawet i wspólne milczenie, gdzie cisza jest elementem łączącym, a nie krępującym. To odkrywanie nowych uczuć, emocji, potrzeb i dzielenie się tym z ukochanym. Taka miłość podnosi z ziemi, dodaje nam sił, uskrzydla i nadaje lepszy sens naszego życia. To właśnie spotyka naszych bohaterów. 

     Podsumowując, "Gdy upadnę" J. Daniels to romans z dodatkiem erotyku, który pomimo swojej dosadności, nie szokuje. Ta książka wciąga na tyle mocno, że wystarczyło mi pół dnia, by przeczytać ją od deski do deski. Już żałuję, że się zakończyła, ale wiem, że istnieją jeszcze cztery inne powieści z tej serii, z którymi zamierzam się zapoznać.

niedziela, 3 lutego 2019

"Sponsor"- K.N. Haner

     K.N. Haner okrzyknięto "Królową dramatów", bowiem jej powieści to nie tylko ogromne pożądanie i ostry seks. To przede wszystkim trudna, ale prawdziwa miłość, która sprawia cierpienie, która rani, a czasem i niszczy, ale bez której nie potrafimy żyć. Droga do pełni szczęścia z przeznaczoną nam osobą, to nic innego jak "stąpanie gołą stopą po rozżarzonym węglu". Tylko co nas czeka na końcu tej drogi? Życie jak w bajce? Czy też prawdziwy koszmar?

      "Sponsor" to historia młodej i ambitnej dziewczyny, która ma kochającą rodzinę i plany na przyszłość. Cały swój wolny czas poświęca studiom, na których idzie jej coraz lepiej. Niespodziewany pożar domu, w którym giną jej rodzice sprawił, że Kalina z dnia na dzień straciła niemal wszystko- pieniądze, rodzinę, dach nad głową i poczucie bezpieczeństwa. Nie jest w stanie zapewnić nawet minimalnych warunków, by wraz ze swoją małą siostrą,  która również cudem uniknęła śmierci, żyć godnie. Dla niej liczy się tylko Tu i Teraz.
     Nathan. Chłopak, który ma wszystko- władzę, pieniądze i szacunek. Niestety w jego życiu zabrakło miłości, która rozkruszyłaby lód w jego sercu. Zamknięty na to piękne uczucie, swoje potrzeby zaspokaja z chętnymi kobietami, którym płaci. Ten rodzaj sponsoringu wystarczał mu aż nadto, póki nie spotkał Kaliny. 
    Kilka miesięcy przed pożarem, Kalina zupełnie przypadkowo wjechała rowerem w auto Nathana i trochę przy tym ucierpiała. Tak właśnie rozpoczęła się znajomość tych dwojga, która początkowo nie miała szansy przetrwać. Dopiero ponowne ich spotkanie oraz traumatyczna sytuacja Kaliny znacznie bardziej zbliżyła ich do siebie. Zauroczony dziewczyną i pragnący jej jednocześnie Nathan zaoferował pomoc i mieszkanie. Ich serca coraz mocniej rwały się ku sobie, budząc u chłopaka coraz więcej wątpliwości. Czy rodzące się między nimi uczucie będzie na tyle silne, by ponad trzydziestoletni mężczyzna mógł zmienić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia? Czy też demony z przeszłości będą znacznie bardziej kuszące? Cokolwiek się wydarzy, poniesie to ze sobą pewne konsekwencje. Pytanie tylko czy potrafi się z nimi żyć? 

       Jakiś czas temu miałam po raz pierwszy spotkałam się z twórczością K.N. Haner. była to seria o Morfeuszu, która zdecydowanie wkradła się w moje gusta. Sięgając po "Sponsora" już wiedziałam, że nie będzie to lekka lektura, tylko prawdziwa karuzela emocji. I tak też było!
     Już na dzień dobry autorka serwuje nam mocne i pociągające uderzenie w postaci pierwszego spotkanie głównych bohaterów oraz uczuć, jakie się wówczas pojawiły. W normalnych okolicznościach pewnie ta dwójka nigdy nie nawiązałaby takich relacji. Ale kto to wie! Tak naprawdę wystarczyło im kilka chwil, by się przekonać o swoje wyjątkowości, choć mocno i długo z tym walczyli. Ich późniejsze spotkanie to gwarancja wrażeń, które zmieniały się w mgnieniu oka. Desperacja, szok, życzliwość, chwilowa radość, a następnie chęć ucieczki, złość i wrogość oraz ogromna dawka wzajemnego pożądania- to właśnie czeka każdego czytelnika, który postanowi sięgnąć po owa książkę. 
      Tych dwoje, tak różnych od siebie, a jednocześnie tak bardzo podobnych i to, co się między nimi dzieje, to zdecydowanie źródło napędowe nieprzewidywalnej akcji. Kalina i Nathan wzajemnie będą odkrywać uczucia, o jakich nawet nie wiedzieli, będą poznawać własne pragnienia, które początkowo odrzucali. Będą uczyć się żyć dla kogoś i z kimś. Jednak znając przeszłość chłopaka i jego przyzwyczajenia oraz mocny charakter, będzie to bardzo trudne i wymagające ofiar, ale nie niemożliwe. Namiętność i pożądanie nie zawsze będą szły w parze z sercem i rozumem, a cierpienia i błędy pozostaną. Tylko czy nie będzie już za późno, gdy postanowił się zawalczyć o tą miłość? Czy przeszłość Nathana, która powraca do niego coraz częściej, przybierze na sile i zniszczy to, czego pragnie? Te i inne pytania stale nasuwały mi się w trakcie tej lektury, a odpowiedzi na nie wcale nie są jednoznaczne, bowiem nie ma jednego, najlepszego schematu jak postępować z miłością. I dlatego też ta walko o to uczucie jest tak trudna i ciężka, o czym boleśnie przekonają się nasi bohaterowie. 

       Podsumowując, "Sponsor" K.N. Haner to nietuzinkowa powieść o miłości, pożądaniu i strachu przed tym, co nieznane. Tutaj nic nie jest łatwe. Czasami sami jesteśmy swoimi wrogami na drodze do szczęścia, bo boimy się otworzyć przed czymś nowym, obcym. Ta książka to także historia uczucia, które jest prawdziwe, silne i niebezpieczne, a towarzyszy mu również i zazdrość. Niekontrolowana zazdrość może stać się śmiertelną bronią dla owego uczucia, a jej konsekwencje również mogą być już nieodwracalne. Taka właśnie jest ta powieść. Nieobliczalna, niebezpieczna, a zarazem ociekająca pożądaniem i nadzieją. Z niecierpliwością czekam, aż w moje ręce trafi kolejny tom tej serii, który zapewne będzie równie mocny i szokujący, jak ten. Polecam!

sobota, 2 lutego 2019

"Telefon od anioła"- Guillaume Musso

      Minęło dobrych kilka miesięcy, odkąd po raz ostatni sięgnęłam po twórczość Guillaume Musso. Nie było to zaplanowane, tak po prostu wyszło. Jednak teraz stęskniłam się za jego powieściami, które dodają człowiekowi lekkości, więc ruszyłam na łowy po ściśle określonego autora. Na co tym razem natrafiłam? O tym poniżej!








    
     "Telefon od anioła". Przypadkowe spotkanie na lotnisku, dwojga nieznajomych, którzy w całym panującym tam zamieszaniu, zupełnie niechcący zamienili się swoimi telefonami komórkowymi, odmieni ich życie raz na zawsze. Jonathan- słynny kucharz, który niedawno utracił rodzinę, pracę i autorytet. Obecnie mieszka w San Francisco, gdzie prowadzi skromny bufet. Madeline- kwiaciarka o walecznej duszy, mieszkająca w Paryżu, która swoją traumatyczną przeszłość zostawiła już daleko za sobą. Podobno! Tych dwoje dzieli tysiące kilometrów, a łączą sekrety, które wzajemnie będą odkrywać. Oboje, przeglądając zawartość telefonów prawowitych właścicieli, powoli zatracają się w świecie, jakiego nie znają, a który tak bardzo ich pociąga. Wspólnymi siłami rozwiążą tajemnice, które zniszczyły ich dawne życie. Czyżby ich spotkanie było zrządzeniem losu? Czy to przeznaczenie? Czy zupełny przypadek?

       Skrócony opis na tylnej okładce niewiele mi mówił, a mimo to, wzbudził on moją ciekawość. Ciekawość, która utrzymywała się z każdym rozdziałem, która stale rosła, by ostatecznie zostać w pełni zaspokojona. 
       Ta książka to przykład dobrego romantycznego thrilleru, w którym oba wątki wzajemnie się równoważą. Dwoje nieznajomych, którzy poprzez zamianę telefonów, odkrywa w sobie bratnie dusze, świat, który ich intryguje i życie, które pociąga. Ich obiektywne spojrzenia na wzajemne tajemnice, pozwalają im poznać prawdę o pewnych wydarzeniach, które odcisnęły piętno na ich dalszym życiu. Ta wzajemna pomoc, zaufanie, szczerość oraz fascynacja obojga sobą, to idealne podłoże do powstania silnego i głębokiego uczucia. Czy to, co zrodziło się między Jonathanem a Madeline to początek miłości?Któż to wie!
       Fabuła powieści jest nieszablonowa. Z jednej strony mamy do czynienia z licznymi elementami romansu, który rozkwita z każdym nowym rozdziałem. Ta wzajemna adoracja jest motorem napędowym tych dwojga do działania. Działania, które nie tylko zbliży ich do siebie, ale i odkryje dobrze ukrywane tajemnice z przeszłości. Zdrada, utrata majątku, zaginiona nastolatka, która być może została zamordowana oraz śmierć przyjaciela- to zagadki, które nurtują naszych bohaterów, a dążenie do ich rozwiązania może okazać się bardzo niebezpieczne. Jest ktoś, komu zależy na tym, by pewne sprawy nigdy nie wypłynęły na powierzchnię. Ten właśnie wątek kryminalny sprawia, że owa lektur jest ekscytująca, zaś połączenie romansu z thrillerem nadaje tej książce charakteru. 

       Podsumowując, "Telefon od anioła" Guillaume Musso to wciągająca i trzymająca w napięciu lektura, pełna tajemnic, intryg i niebezpiecznych sytuacji, a przy tym zawierająca sporą dawkę romantyzmu i miłości. To doskonała powieść, zresztą jak i pozostałe Musso, które zdecydowanie polecam innym czytelnikom!

"Dom sióstr"- Charlotte Link

       Duży, stary dom, stojący gdzieś na uboczu, z dala od wścibskich oczu, otoczony bezkresem pól i lasów, kusi, przyciąga i magnetyzuje...