wtorek, 17 lipca 2018

Historia złych uczynków- Katarzyna Zyskowska

        Jakiś czas temu przeglądając Instagrama, moją uwagę przyciągnął post zachwalający książkę Katarzyny Zyskowskiej. Czy po przeczytaniu "Historii złych uczynków" będę równie zachwycona co pozostali czytelnicy, czy też przejdę obok niej zupełnie obojętnie?
      
       Jest to historia Niny oraz Miłosza, na którą w dużej mierze miały wydarzenia z przeszłości ich rodzin. Ona- pochodzi z niewielkiej wsi, gdzie szanse na rozwój są minimalne. Jednak dzięki swojej inteligencji, wytrwałości i ciężkiej pracy, dostaje się  na studia do Warszawy. Tam w mieszkaniu, które odziedziczyła po nieznanym jej ojcu wierzy, że teraz czeka ją już inne, lepsze życie. Gdy tuż po zajęciach wsiada do auta tajemniczego mężczyzny, jej świat wywraca się do góry nogami. Miłosz, bo to właśnie owy tajemniczy mężczyzna, a zarazem Niny wykładowca, staje się jej partnerem. Ten namiętny i toksyczny związek rozpada się wraz ze zniknięciem chłopaka, zaś jego sekretne życie, jakie odkrywa Nina, prowadzi do Anina. Mroczne wydarzenia z przeszłości, które tam miały miejsce, zbierają swoje żniwa, aż po dzień dzisiejszy, kładąc się cieniem na potomkach rodziny, która tam mieszkała. Czy życiowe drogi Niny i Miłosza przecięły się zupełnie przypadkowo, czy też takie było ich przeznaczenie? A co jeżeli są oni częścią pewnego planu, w którym dawne zło należy zniszczyć?
       Powieść Zyskowskiej jest jedną z wielu książek zachwalanych na Insta, którą skusiłam się zakupić. I jest to także jedna z tych, które mnie rozczarowały. Jak dla mnie ta lektura jest na średnim poziomie. Opisane w niej wydarzenia z przeszłości, w czasach, gdy dookoła panowała wojna, to walka o byt, o przetrwanie, o kolejny dzień, więc wiele z owych poczynań postaci są jak dla mnie zrozumiałe. Nawet, jeżeli były to czasami złe uczynki. Oczywiście wcale nie muszę ich akceptować,jedynie je rozumiem. Autorka zaś przedstawiła je jako fatum ciążące nad pewnym domem i jego mieszkańcami, wobec którego nie ma ucieczki. Jak dla mnie jest to zbyt irracjonalne. To tak jakby przeznaczenie ludzi było w rękach istot pozaziemskich, bogów czy też demonów, m.in. Lilith, która jest jedną w postaci z dawnych wierzeń ludowych. To ona jest symbolem śmierci i często objawia się pod postacią sowy. To ona decyduje kogo i kiedy zabierze. To mi przypomina twórczość Katarzyny Bereniki Miszczuk, którą bardzo lubię. A w wydaniu Zyskowskiej takie zabiegi są według mnie zbyteczne, wręcz niszczyły moje zainteresowanie tą książką, burzyły cały sens historii, która miała ogromny potencjał, bo była dobra. Jednym słowem autorka ukazuje nam świat rzeczywisty, w którym żyje Nina i Miłosz, by od czasu do czasu przenieść nas do przeszłości, gdzie liczne boginie i demony współistniały z tamtejszymi mieszkańcami. Rzut na głęboką wodę. I niestety nie udany. 
        Bohaterowie, owszem bardzo ciekawi i charyzmatyczni, kochający, troskliwi, a z drugiej strony egoistyczni, aroganccy i snobistyczni. Większość z nich okazała się dwulicowa, bo w głębi ich dusz zawsze istniało zło i niejedna śmierć na sumieniu. 
        Jak widać po mojej recenzji, nie jest to książka, która mnie urzekła. Kolejny przykład tak szeroko zachwalanej i promowanej powieści, która okazała się w moim mniemaniu, udanym zabiegiem marketingowym. Nic poza tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Dom sióstr"- Charlotte Link

       Duży, stary dom, stojący gdzieś na uboczu, z dala od wścibskich oczu, otoczony bezkresem pól i lasów, kusi, przyciąga i magnetyzuje...