piątek, 28 lipca 2017

Dziewczyna w walizce - Raphael Montes

    Jeśli szukasz kolejnej powieści o pięknej miłości dwojga ludzi, nie sięgaj po książkę Raphael Montes. Wprawdzie jest to historia miłosna, ale taka, której doświadczać się nie chce. Chora, wynaturza. Idealna na rewelacyjną fabułę książki. Stąd cofam to, co napisałam na wstępie. Odłóż gust literacki na bok i koniecznie przeczytaj „Dziewczynę w walizce”.


    Główny bohater, dwudziestokilkuletni Teo Avelar to typowy odludek. Na co dzień opiekuje się niepełnosprawną matką. Studiuje medycynę, by móc wykonywać zawód patologa.

    Pewnego dnia, za namową matki, udają się na grilla, organizowanego przez znajomych kobiety. Tam Teo poznaje Clarice - bezpośrednią, spontaniczną, bardzo ładną dziewczynę. Zauroczony młodzieniec pragnie ją zdobyć, jednak uczucie nie zostaje odwzajemnione. Teo wpada na genialny plan, postanawia porwać Clarice. Śledząc ją, zakrada się do jej domu. Napadniętą i nieprzytomną pakuje do przypadkowo znalezionej walizki.

    Teo więzi Clarice. Faszeruje ją środkami usypiającymi i w ten sposób realizuje swój „chory” plan. Jest przekonany, że z czasem  dziewczyna go pokocha i stworzą szczęśliwą rodzinę. Jego szczęście zamienia się w jej koszmar.
    
O tym, jak potoczą się losy tych dwoje, musicie już sami przeczytać. Zapewniam was, że ta lektura jest godna tego, by po nią sięgnąć.
    
Dla mnie „Dziewczyna w walizce” to genialny thriller. Książka sama w sobie jest dość szokująca. Zawiera dużą ilość brutalnych scen przemocy, zbrodni. Do tego dochodzi choroba psychiczna głównego bohatera, jego bestialstwo, połączone z bezbronnością ofiary.

    Oczywiście to fikcja, ale po takiej lekturze uzmysławiasz sobie, ile potworności może być w ludziach, i ile masz szczęścia, że nie stają na twojej drodze.


   „Dziewczyna w walizce” to obowiązkowa lektura dla wszystkich fanów słynnego doktora Hannibala Lectera .

czwartek, 20 lipca 2017

Zabójca z sąsiedztwa - Alex Marwood

    "Zabójca z sąsiedztwa" należy do tych książek, o treści których, lepiej nie pisać za wiele, by czytelnik samodzielnie zaspokoił ciekawość podczas czytania. Taka na pewno pojawi się.


    Akcja rozgrywa się w zaniedbanej kamienicy, w jednej z niebezpiecznych dzielnic Londynu. Jest to jedno z tych miejsc, w których można ukryć się przed światem. Nikt ciekawski tu nie zagląda. Obskurny dom, mieszkania o niskim standardzie i unoszący się w budynku smród, prawdopodobnie z rur. Do tego zboczony, zaniedbany właściciel, dla którego liczy się tylko terminowo płacony czynsz. 

    Sami mieszkańcy kamienicy tworzą dość specyficzną grupę. Panuje w niej niewypowiedziana zasada" Nie pytaj o nic, a sam nie będziesz pytany". Ostatecznie każdy z nich ma swoją tajemnicę. Jak inaczej wytłumaczyć ich obecność w takim miejscu?
    Poznajemy więc: Hossein'a - szarmanckiego uchodźcę, od lat ubiegającego się o azyl. Vestę - sympatyczną, staruszkę, która zna nie jedne sekrety mieszkańców. Cheryl - zbuntowaną nastolatkę, utrzymującą się z kradzieży. Thomasa - typowego gadułę, którego każdy ma dość. Gerarda -  samotnika uzależnionego od muzyki klasycznej, całkowicie odizolowanego od pozostałych mieszkańców. 
    
    Pewnego dnia do takiej "śmietanki towarzyskiej" dołącza Collette. Kolejna osoba, która chce uciec przed przeszłością. Nieufna, zamknięta, stopniowa wtapia się w środowisko, w którym, jak okazuje się, nikt nie jest do końca tym, za kogo się go uważa. W dodatku jest między nimi morderca. I to nie byle jaki, więc muszą połączyć siły, by prawda nie wyszła na jaw. To bardzo ważne, gdy ma się za dużo do stracenia. 

    Przyznam, że początkowo byłam zachwycona lekturą. Już z pierwszych stron czytelnik dowiaduje się, że na terenie kamienicy odnaleziono szczątki kilku kobiet. Stąd czytelnik, przez dobrą połowę książki, zastanawia się, który z bohaterów, może być mordercą. Autorka genialnie skonstruowała osobowości bohaterów, dlatego podejrzewać można każdego mężczyznę. Motyw zbrodni jest świetnie rozbudowany. Perwersyjny, wyrafinowany. Dlatego, jak dla mnie, osobiste historie każdej z postaci schodzą na dalszy plan. 

    W pewnym momencie autorka zdradza, kim jest morderca. I dla mnie cały zachwyt nad książką ulotnił się. Dalsze losy bohaterów, cała intryga i zakończenie są przemyślane, jednak brak już tego napięcia, typowego dla kryminałów. Chodziło już tylko o ukończenie książki.

    Jak można wywnioskować, jestem trochę rozczarowana. Książka jest dobra, problem polega na tym, że mocno się zaczyna i słabiej kończy. Zdecydowanie wolę odwrotność. Jest to moje drugie podejście do twórczości Alex Marwood. Na półce czeka "Najmroczniejszy sekret". Dopiero po tej lekturze będę mogła stwierdzić, jak to jest z tym "Zabójcą z sąsiedztwa". Spotkałam się już z opinią, że to najsłabsza pozycja autorki.

     Na okładce książki Stephen King napisał "Jeśli czytaliście "Dziewczyny, które zabiły Chloe", to powiem wam, że "Zabójca z sąsiedztwa" jest jeszcze lepszy. Cholernie przerażający... Świetnie nakreślone postacie". Z tym pierwszym zdaniem nie zgodzę się.

wtorek, 18 lipca 2017

Sny Morfeusza i Koszmar Morfeusza - K. N. Haner

          Nie mam doświadczenia z literaturą erotyczną. Przyznam, że nie czytałam i nie oglądałam żadnej z części Grey’a. I nie zamierzam. Jakoś mam takie przekonanie, że ten typ powieści bardziej pasuje do młodszej grupy odbiorców. Nie żebym była zbyt leciwa, mam dopiero trzydziestkę, ale jestem już matką, mam dwójkę dzieci, a seks wolę uprawiać niż o nim czytać. Stąd, sama się sobie dziwię, że te książki trafiły w moje posiadanie. Na wytłumaczenie mam to, że nasza kobieca natura jest bardzo zmienna.



  „Sny Morfeusza” to pierwsza część serii „Mafijna miłość”. Fabuła jak na romans przystało. Główna bohaterka, Cassandra Givens, opuszcza rodzinny dom, by spełnić swoje marzenia. Przeprowadza się do Miami, by tam wyleczyć złamane serce. Ambicji jej nie brakuje. Zamierza zostać architektem w jednej z największych firm miejskich. Niestety, nie wszystko idzie po jej myśli. Po nieudanej rozmowie kwalifikacyjnej, jak przystało na wyzwoloną, nowoczesną kobietę, Cassandra, w towarzystwie nowo poznanego chłopaka, odreagowuje w jednym z najmodniejszych klubów w Miami. W miejscu przepełnionym seksem, erotyką, gdzie wszyscy są chętni i otwarci na doznania. Tam spotyka tajemniczego Morfeusza i spędza z nim niezapomnianą noc. Następnego dnia okazuje się, że Cassandra jednak dostała wymarzoną pracę. W dodatku, tajemniczy Morfeusz to jej nowy szef- Adam McKey. Jak łatwo  domyślić się, bohaterowie nawiązują romans, destrukcyjny dla obu stron. Bo Adam skrywa tajemnicę.

   Ta powieść to świat pełen namiętności, pożądania i seksu. Nic więc dziwnego, że tak wiele kobiet sięga po taką literaturę, w końcu która nie marzy o księciu z bajki, zapewniającym nieskończone orgazmy. Tylko, że tam, gdzie kasa i seks, tam często czai się niebezpieczeństwo, szemrane interesy, źli ludzie. Czy to w życiu, czy w fikcji.  

    „Sny Morfeusza” czytało mi się ciężko, mimo pikantnych scen seksu. Casandra to ten typ kobiet, które zaślepione miłością, poświęcają własną godność, szacunek. Uległość głównej bohaterki i zgoda na uprzedmiotowienie często działały mi na nerwy. Momentami dochodziło do momentów irytacji z mojej strony, więc nie powiem, bym czytała ją z zainteresowaniem. Książka nie posiada typowych rozdziałów, tekst sprawia wrażenie jednej, ciągłej formy. No i ten przesyt erotyzmu, utrudniający obiektywne spojrzenie na głównych bohaterów i ich zachowania.

    Nie wiem jak wasze doświadczenia, ale ja dalej nie mogę przekonać się do takiej literatury.
Co nie oznacza, że nie sięgnęłam po drugą część, „Koszmar Morfeusza”. I tutaj było trochę lepiej.



      Casandrę i Adama nadal łączy gorący romans, który, niestety, muszą utrzymać w sekrecie. Bo Adam pracuje na usługach bezwzględnej mafii. Jej członkowie zrobią wszystko, by zachować interesy. W dodatku, przyjaciel Casandry choruje na białaczkę. Pomóc może tylko przeszczep. Czy kobieta zdąży znaleźć dawcę?
    Niestety, więcej o fabule zdradzić nie mogę, no chyba, że nie zamierzacie czytać serii „Mafia miłości”. Napiszę tylko, że druga część jest znacznie ciekawsza od poprzedniej. Bardziej niegrzeczna. Brutalniejsza. Wulgarny seks, okrutna mafia i próba ocalenia miłości za wszelką cenę.

    W księgarniach dostępna jest już trzecia część „Przebudzenie Morfeusza” i nie pozostaje mi nic innego, jak ją wkrótce zakupić. 

niedziela, 16 lipca 2017

Bóg w wielkim mieście - Katarzyna Olubińska

    Pamiętam, jak wyczekiwałam chwili, gdy książka Kasi będzie w moim posiadaniu. Jednak jej lekturę odkładałam, tłumacząc sobie, że od dawna czekają inne pozycje z mojej biblioteczki. Teraz myślę, że podświadomie czułam, że tu, gdzie teraz jestem, jej treść przydam mi się bardziej. Z dala od domu i najbliższych, w tej ciszy, którą mam tu na co dzień, dosłownie delektuję się każdym słowem, które wyszło spod pióra Kasi. Bo „Bóg w wielkim mieście” to morze miłości przelanej na papier.



    Jestem osobą wierzącą, poszukującą Boga w Słowie, w człowieku, w doświadczeniach. Gdy czytam te osobiste wyznania ludzi, którzy tak szczerze otwierają przede mną swój duchowy świat, to narasta we mnie jeszcze większe pragnienie bliskości z Bogiem. Historia każdej z osób jest dla mnie inspiracją. Czasami są to najprostsze prawdy, które gdzieś mi umknęły.

    Książka jest fantastycznie skonstruowana. Wywiady z gwiazdami, poprzedzone osobistymi wyznaniami autorki. Każda część książki podkreśla istotne prawdy, którymi powinniśmy się kierować, chcąc żyć w bliskości z Bogiem. 

    Kasia, dzieląc się swoją prywatnością, pokazuje, jak cudowne może być życie, gdy „chodzimy w wierze”. Wystarczy zaprosić Boga do swojego serca. Wtedy nasze oczy i uszy otwierają się na prawdziwe piękno, ukryte w małych rzeczach, w zwyczajnych zadaniach, w przypadkowych ludziach. To jest właśnie cud.

    „Bóg w wielkim mieście” pokazał mi coś jeszcze. Zrozumiałam, co znaczy patrzeć oczami Jezusa. Pierwszy raz pomyślałam o człowieku jako o pięknej duszy. Wszyscy bohaterowie książki i ci zwyczajni, których spotykamy na co dzień – ile pięknych dusz jest dookoła nas. Ich piękno potrafi przyćmić urodę ciała, zafascynować, sprawić, bym chciała się w takiej duszy zanurzyć. Tego fizyczność nie jest w stanie zaoferować. Twarz, ciało może zauroczyć, ale do tego stanu można się przyzwyczaić i stanie się codziennością. Natomiast, w pięknej duszy można się prawdziwie zakochać i z takiej miłości czerpać inspiracje.

    Książka Kasi potrafi uspokoić nasze pobudzone ego. Wyciszyć naszą duszę, uspokoić serce. Kartka po kartce rozumiałam, jakie maleńkie są moje problemy i jak mało istotne rzeczy, o które zabiegam. Ta cała materialność, ten sztucznie napędzany konsumpcjonizm – to jest takie marne. Tak naprawdę liczy się tylko wiara, nadzieja i miłość. Liczy się tylko droga, prawda i życie. Żyjąc tym, odnajdziemy sens, którego zawsze szukamy. Nauczymy się też kochać to, co mamy. I nie żałować tego, co nie jest nam dane.

    O „Bogu w wielkim mieście” można pisać wiele. Bo chociaż namacalnie to tylko książka, duchowo jest to świat Najwyższej Wartości i pięknego człowieczeństwa. Dlatego, bez względu na wiarę lub jej brak, warto sięgnąć po lekturę. Chociażby po to, by zakochać się  w człowieku. Bóg się nie pogniewa. Jemu przecież o to chodzi, by pokochać bliźniego.

    Chciałabym na koniec przytoczyć kilka fragmentów z jej książki. Jak wspomniałam wcześniej, jest tam taki ogrom inspiracji, dlatego pragnę się tym z wami podzielić.

„To pierwsza ważna rzecz w życiu z Bogiem: Oddanie. Codziennie. Wszystkiego”.
                                                                           I. Miko, w: Bóg w wielkim mieście, K. Olubińska, str. 30

„Prawdziwa wiara daje gigantyczną siłę, większą, niż może dać ci cokolwiek na świecie”.
                                                                                                          S. Fabjański, … str. 48

„Teraz wiem, że spokój jest osiągalny tylko wtedy, gdy za sterem stoi Bóg”.
                                                                                                        K. Wieczorek, … str. 81

„Zrozumiałem, co oznacza żywa wiara: że masz dawać dobro i radość innym ludziom. Nie ma tu miejsca na gnębienie innych z powodu ich słabości i grzechów, ani na wywyższanie się. Nie ma też miejsca na gnębienie siebie samego”.
                                                                                                       M. Musiał, … str. 143

„Wydaje mi się, że rozmawiając tutaj, też jesteśmy w stanie uchwycić Pana Boga. Kiedy siedzimy w parku i rozmawiamy o Nim, to ten park jest inny, niż gdybyśmy rozmawiali o dupie Maryny”.
                                                                                                              K. Skórzyński, … s.179

„Gdzieś podskórnie czułem, że jeżeli to życie jest coś warte, to nie może to być tylko kasa i prestiż”.
                                                                                      Ekskluzywny Menel, K. Pawelski, … str. 243

„Wszystko się zmieniło. Żyję sensowniej. (…) Przestałem oceniać innych. Pracuję nad miłosierdziem i spokojem. (…) Na nowo uwierzyłem w ludzi”.
                                                                                                      K. Antkowiak, … str. 253-254

„Dla mnie to jest proste. Przede wszystkim nie komplikować sobie życia. Tam, gdzie mogę, upraszczam. Wiara pomaga mi żyć prosto. Wcale nie ma więcej zła, więcej zawiści niż dobra. Staram się zła nie zauważać, zapominać je, selektywnie wyrzucać z mózgu. (…) Interesuje mnie dobro. Wcale nie jest go mniej”.
                                                                                                         T. Schuchardt, … str. 275

„Myślę, że każdy człowiek ma swój kodeks, według którego działa i te kodeksy są różne. Moim jest wiara. Nie chodzi tylko o jakiś regulamin, zbiór praw i obowiązków. To raczej drogowskazy. Wskazują, jak żyć z drugim człowiekiem. Chrześcijaństwo dla mnie jest „ukochiwaniem” drugiego człowieka. Skupieniem się i „wmyślaniem” w niego”.
                                                                                              K. Kuboth – Schuchardt, … str.271


   I na koniec dosłownie jeden cytat Kasi. Gdybym chciała podzielić się wszystkim, co mnie zachwyciło w tej książce, musiałabym ją całą udostępnić.

„Nie zależnie od tego, po której stronie kościelnych murów dziś jesteś, jedno jest pewne: On cię widzi i wszystko wie, wypatruje, nastawia ucha, czeka dziś właśnie na ciebie. Usłyszy twój krzyk, choćbyś był w najciemniejszej piwnicy. Nie ma znaczenia kim jesteś, jak bardzo ci nie wyszło i jak o sobie myślisz. Wystarczy, ze do Niego zawołasz”.
                                                                                                                   K. Olubińska, … str. 298



sobota, 8 lipca 2017

Szeptucha i Noc Kupały - Katarzyna Berenika Miszczuk

    Na Podlasiu wciąż można spotkać prawdziwą szeptuchę. Wystarczy popytać mieszkających tam ludzi, każdy wskaże drogę. Dzisiejsze szeptuchy mówią o sobie, że pośredniczą między Bogiem a chorym. Za pomocą modlitw, które cicho wypływają z ich ust, wypraszają u Najwyższego zdrowie. Do szeptuch nie przychodzą tylko schorowani. Są też tacy, którzy wierzą w moc rzucania zaklęć czy odczyniania uroków. 
    Pierwszy raz z tematyką szeptuch zetknęłam się, kilka lat temu, po emisji programu, dotyczącego tego fenomenu. Oczywiście zaraz po, zaczęłam przeglądać internet, w poszukiwaniu dodatkowych informacji. Bo jakby nie patrzeć, można w to wierzyć, lub nie, ale w samych szeptuchach jest coś magicznego, coś niepojętego dla umysłu. Dlatego nie mogłam sobie odpuścić książki Katarzyny Bereniki Miszczuk.




    Jest XXI w. Polska nie wie, co to demokracja, nie ma prezydenta. Wciąż jest królestwem, pod rządami Piastów. Chwileczka. Czy to jest w ogóle możliwe? A no jest, bo nasz wspaniały  Mieszko I nie przyjął chrztu, a my nadal czcimy  słowiańskie bóstwa i praktykujemy pradawne obrzędy. 
      Główna bohaterka, Gosława właśnie ukończyła studia medyczne w Warszawie. Aby móc pełnoprawnie wykonywać wyuczony zawód, musi jeszcze odbyć roczne praktyki u szeptuchy - wiejskiej znachorki, która jest istotnym elementem polskiej służby zdrowia. Gosia, wbrew własnej woli, ląduje w rodzinnej wiosce swojej matki, na naukach u nijakiej Baby Jagi. Tam też poznaje tajemniczego Mieszka.  Jarogniewa stara się, jak może, by nauczyć nową uczennicę wszystkiego, co sama potrafi, jednak dziewczyna jest nadzwyczaj uparta. Mijają miesiące, Gosia coraz częściej ma styczność ze światem bogów. Widuje istoty, o których dawniej czytała, zjawiska, które zaprzeczają ludzkiemu rozumowi. I zaczyna stopniowo wierzyć. Nie wie jeszcze, że będzie miała ogromną rolę do odegrania w walce dobra ze złem. Czy podoła zadaniu? No i jest jeszcze ten tajemniczy, przystojny Mieszko.

    „ Szeptucha” to dla mnie bardzo miła odmiana od tego, co zazwyczaj czytam. To też pierwsza książka, bazująca na słowiańskich wierzeniach i tradycjach. I muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak niebanalnej, surrealistycznej powieści, która dodatkowo dotyczy Polski. Autorka humorystycznie podeszła to naszej rodzimej mitologii, co jest jak najbardziej uzasadnione, gdy akcja rozgrywa się w XXIw. Zakończenie "Szeptuchy" jednoznacznie nakazuje przeczytanie jej kontynuacji "Noc kupały". 
    


        Gosia, już jako młoda szeptucha, nadal odbywa praktyki u Jargoniewy. Każdego dnia jej wiara w słowiańskie bóstwa wystawiana jest na próbę.  Przed nią nie lada zadanie. Musi odnaleźć tajemniczy  Kwiat Paproci, o który zabiegają wszyscy Bogowie. Mieszko również go pragnie. Jak wielką moc musi posiadać paproć?. 
    Wielkimi krokami zbliża się Noc Kupały, Jedyna noc, podczas której zakwita Kwiat Paproci. Młodą szeptuchę coraz częściej zaczynają nawiedzać istoty służące Bogom, ściągając na nią masę kłopotów. Na dodatek dawna żona Mieszka, Ote , pragnie zabić swoją konkurentkę. … Zgadza się.. Między Gosią  a Mieszkiem rodzi się gorące uczucie. Tylko czy przetrwa ono próbę czasu? Bowiem Gosia, ze względu na swoje powołanie, jest w niebezpieczeństwie. I tak naprawdę nie ma pojęcia, komu ofiarować tajemniczy kwiat.

       Przeczytawszy „Szeptuchę” nie mogłam doczekać się drugiej części tego cyklu. Jak dla mnie, „ Noc Kupały” jest jeszcze bardziej interesująca, dynamiczna. Może mniej w niej humoru, za to autorka więcej uwagi poświęciła folklorowi słowiańskiemu. Nastawcie się na dużą ilość bogów, bożków, obrzędów pogańskich. Szybka akcja, dramatyczne sceny, walka dobra ze złem, wielka miłość – wszystko to pani Katarzyna ujęła w jednej książce. Seria „Kwiat Paproci” to bardzo udany obraz alternatywnej rzeczywistości Polski i dlatego warto sięgnąć po lekturę.
    Na rynku dostępna jest już trzecia część, „Żerca” i nie wiem jak wy, ale ja się wkrótce wybieram do księgarni .

"Dom sióstr"- Charlotte Link

       Duży, stary dom, stojący gdzieś na uboczu, z dala od wścibskich oczu, otoczony bezkresem pól i lasów, kusi, przyciąga i magnetyzuje...