wtorek, 23 czerwca 2020

"Dom sióstr"- Charlotte Link

       Duży, stary dom, stojący gdzieś na uboczu, z dala od wścibskich oczu, otoczony bezkresem pól i lasów, kusi, przyciąga i magnetyzuje. Dom, który był świadkiem wzlotów i upadków swoich mieszkańców. Dom, który skrywa w sobie sporo tajemnic, a mimo to nadal jest obiektem pożądania wielu ludzi. Przekraczając jego próg masz tylko dwa wyjścia- albo go pokochasz albo znienawidzisz.  Zapraszam na recenzję "Domu sióstr" Charlotte Link.



     Jest rok 1996, tuż przed samymi Świętami Bożego Narodzenia. Pewne niemieckie małżeństwo, by ratować swój związek oraz celebrować urodziny mężczyzny, udaje się do Yorkshire. Tam właśnie Barbara oraz Ralph mają zamiar spędzić wyjątkowe chwile, w przestronnym i klimatycznym domu, gdzie nikt nie będzie im przeszkadzał. Niestety tuż po ich przyjeździe, rozpętuje się straszna śnieżyca, która zupełnie odcina ich od cywilizacji na długi czas. Brak prądu, ogrzewania i przede wszystkim pożywienia sprawiają, że oboje wyruszają na przeszukiwanie zakamarków owej posiadłości. Posiadłości, która staje się ich prywatnym więzieniem. Gdy Ralph zajmuje się drewnem na opał, Barbara odnajduje tajemniczy rękopis. To powieść biograficzna o przeszłości, pełna intryg, nienawiści i dramatów, a jej autorką jest poprzednia właścicielka. To historia, której odkrycie poniesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo. 

       Czytając skrócony opis na tylnej okładce, miałam nieodparte wrażenie, że czeka mnie fantastyczna lektura, pełna emocji i wzruszeń. I niestety, tym razem autorka bardzo mnie rozczarowała. Coś, co miało mieć nieprzewidywalną akcją, dramatyczne sceny, pełne zawirowań oraz niepowtarzalnych bohaterów, okazało się bardzo nudną i monotonną powieścią, z którą męczyłam się niemiłosiernie. Pomimo mojej niechęci, starałam się przeczytać ją jak najszybciej, by w końcu mieć ją z głowy. Bohaterowie niby tacy nietuzinkowi, charyzmatyczni, o mocnych i zdecydowanych charakterach, a jednak dość bezbarwni i nie wywołujących żadnych emocji, nawet tych negatywnych. 

     Podsumowując, "Dom sióstr" Charlotte Link to chyba pierwsza powieść tejże autorki, która absolutnie nie przypadła mi do gustu. To powieść, którą męczyła mnie swoją monotonią, szarymi postaciami i brakiem jakiejkolwiek akcji. Zdecydowanie najwyższy czas ponownie zrobić sobie krótką przerwę w poznawaniu twórczości Charlotte Link, by oczyścić umysł i dać odpocząć duszy.  



niedziela, 21 czerwca 2020

"Ktoś tu kłamie"- Jenny Blackhurst

           Z okazji Dnia Matki otrzymałam w prezencie pakiet trzech książek, które są uzupełnieniem mojej skromnej kolekcji. To nic innego jak wcześniej zrecenzowane, najnowsze powieści Alex Marwood, B.A.Paris oraz  obecna Jenny Blackhurst. Niestety i tutaj po raz kolejny poczułam rozczarowanie, bowiem "Ktoś to kłamie" nie spełniło moich oczekiwań. 



     Severn Oaks to zamożne osiedle domków jednorodzinnych, którego mieszkańcy cenią sobie spokój i bezpieczeństwo. Ich wzajemne relacje nie są jednak aż tak bliskie i serdeczne, jak myślą inny. Tylko oni znają prawdę o tym, co się dzieje na ich zamkniętym terenie. Prawdę, która nagle wychodzi na jaw wraz z pewnymi podcastami w sieci, dotyczącymi tajemniczej śmierci jednej z mieszkanek tego osiedla.  Dokładnie dwanaście miesięcy temu, podczas przyjęcia halloweenowego na jednej z posesji dochodzi do tragicznego wypadku. Erica Spencer spada z domku na drzewie i ginie na miejscu. Autor owego podcastu twierdzi, że to wcale nie był wypadek, lecz dobrze zaplanowane morderstwo, a wśród podejrzanych jest sześcioro najbliższych jej znajomych. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy niespodziewanie znika jedna z wytypowanych osób. Niepewność oraz frustracja rośnie wraz z każdym nowym odcinkiem w sieci. Czy mroczne sekrety mieszkańców Severn Oaks zniszczą panującą tam idyllę? Czy ktokolwiek przyzna się do popełnionych błędów?

      "Ktoś tu kłamie" Jenny Blackhurst miało być mrocznym i niebezpiecznym thrillerem, który wciągnie mnie od samego początku i będzie trzymał w napięciu aż do ostatnich stron. Jednak już pierwsze rozdziały pokazały, że miałam zbyt wygórowane wymagania, bo to tylko przeciętna i mało ekscytująca powieść. 

     Fabuła nudna i monotonna, bez jakiejkolwiek akcji. Nie pomogli nawet liczni bohaterowie, którzy nie stronili od kłamstw i intryg. Dlaczego? Otóż wbrew pozorom, okazali się oni bezbarwni i mało charyzmatyczni, przewidywalni i bardzo do siebie podobni. To ostatnie powodowało, że przez cały czas myliłam postacie, kto i z kim jest, a co dopiero jaki miał wkład we wszystkie te wydarzenia. 

      Podsumowując, "Ktoś tu kłamie" Jenny Blackhurst jak wspomniałam wcześniej, to tylko przeciętna powieść w wykonaniu tejże autorki. Powieść, która nie wywołała u mnie żadnych silniejszych emocji, jedynie umiarkowaną ciekawość, ale to i tak nie wystarczyło, by wydać wyższą ocenę. Brak akcji, neutralni, niemalże identyczni bohaterowie oraz żmudna fabuła- nie tego się spodziewałam. Wszystko opisane dość powierzchownie i jednostajnie, więc nie było nawet gdzie zawiesić oka choćby na moment. Jedyny plus to fakt, że czyta się ją szybko. No cóż- nie zawsze można mieć to, co się chce. 

sobota, 20 czerwca 2020

"Dylemat"- B.A.Paris

         B.A.Paris słynie z wciągających lektur sensacyjnych ze sporą domieszką thrilleru. Książki, których fabuła wydaje się być tak bardzo realna, przez co jeszcze mocniej szokuje i intryguje. Tym razem autorka postawiła stworzyć powieść psychologiczną, w której dominują liczne rozterki duszy i umysłu. "Dylemat" to Jej najnowsze dzieło.



      Cała akcja powieści widziana jest z dwóch różnych perspektyw, Livii oraz Adama. Oboje są małżeństwem, które do tej pory nie miało przed sobą prawie żadnych tajemnic. Teraz stają na granicy wspólnego przetrwania, a wszystko to za sprawą nagłych dramatycznych wydarzeń. Livia już od dawna planowała swoje 40-ste urodziny. Wielkie przyjęcie w gronie rodziny i przyjaciół, dekoracje, pyszne jedzenie i dobra zabawa- to coś, o czym zawsze marzyła. Do pełni szczęści zabraknie jedynie jej córki, Marnie, która nie może przylecieć. Choć tak naprawdę, Livii jest to na rękę, bowiem zna pewien sekret, który mocno zaważył na jej stosunku do córki. Niestety, na przyjęciu pojawia się ktoś, kto w mgnieniu oka może zniszczyć jej spokój i radość, dlatego też kobieta postanawia, tuż po zakończeniu imprezy, wyjawić dręczące ją tajemnice mężowi. Adam także odkrył coś, co w ułamku sekundy zniszczy życie całej rodzinie, ale ze względu na wielką miłość do żony, za nic w świeci nie chce zepsuć jej urodzin.  Nikt nie wie, że Marnie ma przylecieć do domu, jednak samolot, którym najprawdopodobniej leciała, uległ tragicznemu wypadkowo. Teraz pozostają godziny niepewności i smutki, z jakimi zmagać się musi Adam. I choć ciągle ma nadzieję, to cierpi, bo w końcu będzie musiała powiedzieć o tym żonie i pozostałej rodzinie.  Być może jest to ich ostatnia wspólna chwila, pełna szczęścia i pozytywnych emocji.    

       Sięgając po tę powieść, miałam dość mieszane odczucia. Z jednej strony wcześniejsze lektury trafiły w moje gusta czytelnicze. Ale z drugiej, ta książka jest zupełnie czymś nowym. Nie jest to jak poprzednio thriller, lecz powieść psychologiczna, w związku z czym odczuwałam lekką niepewność, ale i ogromną ciekawość. 

      Już od samego początku towarzyszyły mi dość przeciętne emocje, bowiem ta historia ma w sobie coś tajemniczego i wzruszającego, ale cała akcja opiera się jedynie na zastanawianiu się naszych bohaterów, jak powiedzieć o pewnych wydarzenia tej drugiej połówce. Ten fakt niestety stawał się okrutnie monotonny i żmudny. Aczkolwiek, czytając ją byłam przekonana, że tutaj nie ma żadnego dobrego wyjścia z danej sytuacji. Cokolwiek nie zrobią nasi bohaterowie i tak związane to będzie z bólem, żalem i złością. Chociaż nie popieram utrzymywania czegokolwiek w sekrecie przed ukochanymi, kłamstw i intryg, co tutaj stanowiło główne sedno owej opowieści, to poniekąd rozumiem motywy naszych postaci. 

        Fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się prosta i zwyczajna, jednak nie jest ona aż tak oczywista i przewidywalna, dzięki czemu zyskuje odrobinę na atrakcyjności. Ta z pozoru wręcz idealna rodzina, spokojna, radosna i kochająca się, w rzeczywistości jest jak każda inna. Ma swoje wzloty i upadki, sekrety i problemy. Niestety, dość długo ukrywają wszelkie swoje niedogodności, co doprowadza do przykrych sytuacji i niemiłych konsekwencji, zaś samego czytelnika przysparzają o ból głowy i żołądkowe wariacje. 

      W dużej mierze nasi bohaterowie kierują się własnym egoizmem, gdyż ujawniając to co wiedzą, nie chcą zniszczyć swojego sielankowego życia. Odczuwają ogromny strach przed utratą tego, co kochają, tak więc preferują kłamstwa, manipulacje i brak lojalności. Na co dzień przywdziewają maski, by zasłonić się przed tym, co skrywa ich dusza. Są niczym aktorzy w własnej sztuce. Sztuce, która w sporej mierze jest fikcją. Niestety, żadne z nich nie zyskało mojej sympatii, wręcz przeciwnie. Niemal na każdym kroku nie byłam w stanie znieść ich zachowania, co tylko podsycało moje nerwy. 

      Podsumowując, "Dylemat" B.A.Paris to wyjątkowo słaba powieść, która bardziej szokuje i odtrąca niż ekscytuje. Z jednej strony coś w niej jest, co minimalnie mnie intryguje, ale nadmiar ułudy i fałszu, jaki wypływał z owej historii, zbyt mocno mi przeszkadzał. Będąc świeżo po jej lekturze, myślałam, że jest ona dość dobra. Ale im więcej o niej myślałam, tym częściej dopadało mnie rozczarowanie i niesmak, co w sumie wpłynęło na jej ostateczną ocenę. Na całe szczęścia ową książkę czyta się błyskawicznie, więc nie straciłam na nią zbyt wiele czasu. Mam jedynie nadzieję, że następna powieść tejże autorki będzie już znacznie lepsza. 

piątek, 19 czerwca 2020

"Zatruty ogród"- Alex Marwood

              Mam za sobą już kilka thrillerów Alex Marwood, z których żaden jak dotąd mnie nie rozczarował. Gdy na naszym rynku pojawiła się kolejna, najnowsza powieść tejże autorki pt. "Zatruty ogród" -wiedziałam, że muszą ją przeczytać. Ktoś mnie jednak uprzedził i ową lekturę otrzymałam w ramach prezentu. Prezentu, który wyjątkowo nie musiał przeleżeć swoje na półce wstydu, bo czym prędzej zabrałam się do jego czytania. 


         Odizolowana farma w Walii to miejsce, gdzie mieszkają nieliczni. Z dala od wszelkich ludzkich pokus, fałszu wielkomiejskiego społeczeństwa, niebezpieczeństw i nowoczesności. Jedynym ich celem jest przetrwanie zbliżającej się apokalipsy. Tylko tutaj, w tej małej wspólnocie można czuć się spokojnie i szczęśliwie. Wszystko dzięki Niemu- Ojcu, który jest ich mentorem, przywódcą i zbawicielem. Czasami ktoś nagle umiera bądź znika w tajemniczych okolicznościach, ale o nich się nie mówi. Niestety, jedna chwila wystarczy, by niemal cała wieś wyginęła. Czyżby ktoś zaplanował masowe samobójstwo? Na to pytanie może odpowiedzieć m.in. dwudziestoparoletnia Romy, która wraz z kilkoma innymi osobami cudem uniknęła tej zagłady. Jednak najpierw musi przystosować się do nowej rzeczywistości, która tak bardzo różni się od tego, co znała i kochała. Rzeczywistości, która mimo wszystko ją pociąga i fascynuje. Wielkimi krokami zbliża się czas, w którym Romy musi dokonać wyboru. Czy zacząć wszystko od nowa, czy też poddać się przeznaczeniu, jakie czeka jej nienarodzone dziecko? 

      "Zatruty ogród" to czwarty thriller psychologiczny autorstwa Alex Marwood i jak dotąd chyba najbardziej wciągający i nieprzewidywalny. Być może zawdzięcza to tematyce sekty, jaka została tutaj poruszona, a która zawsze kojarzy mi się z czymś nienaturalnym, niezrozumiałym i tajemniczym. To coś, co intryguje i ciekawi, a z drugiej strony wywołuje spory niepokój i szok. Jednym słowem- koło tak zbudowanej fabuły nie da się przejść obojętnie i bez żadnych emocji. Ta historia swoją zawiłością, przyciąga uwagę niemal każdego czytelnika, gdyż daje nam sporo miejsca na własne przemyślenia. 

        Niebezpieczna i nieokiełzana akcja, jaka towarzyszyła nam już od samego początku tej książki, gwarantuje dreszcze grozy, gdyż tutaj nic i nikt nie jest taki, na jakiego wygląda. W tej powieści nikomu nie wolno ufać, nawet sobie samemu. Panująca tam ułuda, mistyfikacja i dążenie do władzy, niczego nie ułatwia. Aby przeżyć trzeba walczyć i być silnym psychicznie. 

       Ukoronowaniem tej nieprzeciętnej fabuły są jej postacie. Tajemnicze, skryte, mroczne, gotowe do największych poświęceń w imię wiary. Ich działania oraz sposób bycia bywają dość kontrowersyjne, niemal nie do zaakceptowania, a przy tym niezwykle interesujące. One wywołują masę sprzecznych uczuć, które wzajemnie się wykluczają, a jednak osobno nie mają już takiej siły sprawczej. 

       Podsumowując, "Zatruty ogród" Alex Marwood to atrakcyjny i nieschematyczny thriller psychologiczny, z hipnotyzującą fabułą, pełną intryg i sekretów, z trzymającą w napięciu akcją oraz charyzmatycznymi i niecodziennymi bohaterami. To powieść z wzruszającą, ale i wstrząsającą historią ludzi żyjących w zamkniętym społeczeństwie, gdzie często dochodzi do tzw "prania mózgów". Ludzi, których ukochany świat, jedyny jaki do tej pory znali, legł w gruzach, a oni muszą stawić czoła nowej i niebezpiecznej rzeczywistości. To również lektura z ciekawym, choć dość przewidywalnym zakończeniem, który mimo wszystko ekscytuje i zastanawia, co by  było gdyby.....

Polecam!!! 

wtorek, 16 czerwca 2020

"Obserwator"- Charlotte Link

        Korzystając z zasobów bibliotek w  mojej okolicy, często polują na pozycje, które mają już dobre kilka lat, a które warte są przeczytania. Są to książki m.in. autorstwa Tess Gerritsen, Jo Nesbo, Karin Slaughter, Nicholasa Sparksa, Guillaume Musso czy też Charlotte Link, do której ponownie wróciłam po niewielkiej przerwie. I to do Niej należy kolejna historia, jaka towarzyszyła mi tuż pod koniec maja.  Zapraszam na "Obserwatora"


        Późna jesień i początek zimy. Samson to niewinny, zamknięty w sobie, spokojny i  samotny mężczyzna, który stroni od ludzi. Jednak jego hobby nieco odstaje od normalności, bowiem Samson od pewnego czasu godzinami obserwuje życie obcych kobiet i ich rodzin. Pragnie być częścią czegoś, gdzie nikt go nie zrani i nie odrzuci. To coś to fikcyjna rodzina, pozostawiona wyłącznie w sferze jego marzeń. Największą obsesją mężczyzna staje się piękna Gillian Ward. To idealna kobieta, z doskonałym mężem oraz wymarzoną córką. Współwłaścicielka dobrze prosperującej firmy, z okazałym i bezpiecznym domem, gdzie panuje ciepło i miłość. Ale to tylko pozory pod którymi kryją się nieszczęście oraz liczne niedomówienia. 
      Równolegle na terenie Londynu dochodzi do serii brutalnych morderstw. Ofiarami są starsze i samotne panie, które tuż przed samą śmiercią bardzo cierpiały. Tutejsza policja rozpoczyna poszukiwania owego niebezpiecznego sprawcy. Brak śladów, jakichkolwiek powiązań pomiędzy tymi kobietami oraz fakt, iż nie skutecznie izolowały się od społeczeństwa sprawia, że ta sprawa będzie znacznie trudniejsza niż może się to komukolwiek wydawać. Jedno jest pewne- tych morderstw dokonał ktoś, kto wręcz nienawidzi kobiet. 

       "Obserwator" to dość obszerna powieść, która może wyglądać topornie,  sprawiając wrażenie żmudnej i długotrwałej. Znając zamiłowanie autorki do szczegółowych opisów przyrody oraz wszelkich innych wydarzeń, przygotowałam się na pełną emocji historię, którą będę mogła śledzić z precyzją samego detektywa. I tak też było, bo dzięki tej skrupulatności mogłam z ogromną ciekawością towarzyszyć naszym bohaterom w ich codzienności. Każdym zmysłem czułam wilgoć, rześkość i mroźność zimowego powietrza, strach i niebezpieczeństwo niewinnych kobiet,  rozterki i zagubienie głównej bohaterki, a także nienawiść i ból samego mordercy. Zupełnie jakbym stała się częścią tej powieści. 

      Początkowo fabuła tego thrillera wydawała mi się dość mocno niespójna. Dwa odrębne wątki, które tutaj dominowały, czyli rozdziały dotyczące Wardów i Samsona oraz tych okrutnych zabójstw, budziły silną ekscytację, a mimo to nie mogłam połączyć ich w sensowny sposób. Jednak im dłużej przebywałam z tymi postaciami, tym więcej rzeczy mi się rozjaśniało i wzajemnie uzupełniało. Końcowy związek tych głównych wątków był tak szokujący, że nawet w najśmielszych marzeniach nie dopuszczałam go do głosu. To dzięki tym elementom podczas całej lektury towarzyszyło mi ogromne zaskoczenie i spore niedowierzanie. 

      Jak przystało na dobrze skonstruowany thriller, tutaj również mieliśmy do czynienia z dynamiczną akcją. To zawrotne tempo nijak nie dało się okiełzać. Nie sposób było ustalić jego kierunek oraz ostateczny cel. Tak tajemnicza i zawiła intryga niejednokrotnie podsuwała mi fałszywe tropy i domysły, które zawsze trafiały w ślepą uliczkę. Wszędzie panowała mroczna i sekretna atmosfera, a podróż do niej była niczym błądzenie we mgle. Podróż, która trwało długo, obierając co rusz nowy kierunek. 

        Jednak najbardziej przykuwającym elementem tej książki byli bohaterowie. Mocni, wyraziści, charyzmatyczni, emanujący siłą i pewnością siebie, lecz z drugiej strony sprawiali wrażenie zagubionych, zranionych i opuszczonych. Każdy ich gest, słowo lub czyn, niosły ze sobą pewien rodzaj naładowania i niepewności, przez co stali się nieobliczalni. W jednej chwili zwykła "ofiara losu" mogła wykazać się wielkim bohaterstwem i odwagą, zaś ktoś lubiany i towarzyski osobą brutalną i pałającą nienawiścią. 

       Podsumowując, "Obserwator" Charlotte Link to fascynujący i niezwykle emocjonujący thriller, który trzyma w napięciu i nie daje ani chwili oddechu. Mroczna i intrygująca fabuła, nietuzinkowe i nieprzewidywalne postacie, szybka akcja oraz cała masa tajemnic, wprowadzają czytelnika w świat, gdzie każdy może stać się naszym największym wrogiem. Nawet my sami. Z tych kilku lektur autorstwa Link, jakie przeczytałam, ta wydaje mi się najlepsza, choć przede mną jeszcze sporo jej pozycji. I kto wie, może później zmienię swoje zdanie, ale póki co, zachęcam innych do jej przeczytania. 

niedziela, 14 czerwca 2020

"Bramy światłości t.1"- Maja Lidia Kossakowska

         "Bramy światłości t.1" Mai Lidii Kossakowskiej należą do serii "Zastępów anielskich". I jak się okazuje są one 16-stą pozycją tego cyklu, czyli dość odległą. Dawniej przeczytałam "Żarna niebios", więc sam początek sagi o skrzydlatych, która stanowiła przyjemną lekturę, wywołującą uśmiech na mojej twarzy. Jak będzie tym razem- zapewne pominięte tomy mocno wpłyną na moją ocenę.


     Władzę w Królestwie od pewnego czasu sprawuje Gabriel, któremu nie jest łatwo. Pan odszedł i wszelki ślad po Nim zaginął. Nowe wyzwania, sprzeczne interesy, bojkoty i wielka niewiadoma, a także powrót do łask dawnego wyrzutka Królestwa, Daimon'a,  który pałał żądzą zniszczenie świata, teraz ponownie zasila szeregi Świetlistych. Jednak prawdziwy problem pojawia się, gdy jedna z podróżniczek wyjawia przyjacielowi Gabriela pewien sekret. Sereda twierdzi, że zna miejsce pobytu Pana. Gabrielowi nie pozostaje nic innego, jak zorganizować ekspedycję badawczą w nieokiełzane Strefy Poza Czasem, by odnaleźć Jasność. Wyprawą ma pokierować Daimon, znany także jako Tańczący na Zgliszczach bądź Abaddon Niszczyciel.  Nie wszyscy wiedzą, że ta eskapada wiąże się z ogromnym niebezpieczeństwem. Niebezpieczeństwem, które domagać się będzie swoich ofiar.

      Bardzo trudno jest mi napisać rzetelną recenzję tejże powieści, nie znając dokładnie poprzednich losów naszych bohaterów i wszystkiego innego, co wydarzyło się w licznych tomach poprzedzających ową książkę. Tak więc ta opinia będzie nieco powierzchowna, ale to nie znaczy, że gorsza. Jest kilka elementów, na które zwróciłam uwagę.

     Po pierwsze- jest to specyficzna lektura. Fantastyczna fabuła, w której występują siły nadprzyrodzone, istoty pozaziemskie, anioły, demony, tajemnicza magia i przepiękne, choć zabójcze krajobrazy. Te elementy fascynowały mnie jak miałam "naście lat", a teraz to nie do końca moja bajka. Z jednej strony ta historia stanowiła przyjemną odskocznię od rzeczywistości, jednak nadmiar sci-fi dość mocno mi przeszkadzał.

      Po drugie- totalnie nie odnajdywałam się w tej historii, co wynikało z nieznajomości poprzednich tomów. Notorycznie się gubiłam zarówno w wydarzeniach, jak i w bohaterach. Wszystko było tutaj dla mnie "czystą kartką" bez ładu i składu, którą nijak sensownie nie udało mi się zapisać. 

     Elementem, który przypadł mi do gustu, była bardzo dynamiczna akcja. Nieprzewidywalna, wybuchowa i niebezpieczna, nie zwalniała ani na moment, przez co z ciekawością brnęłam dalej w tę opowieść. Opowieść lekką i dość przyjemną, choć nie w moim klimacie. 

        Podsumowując, "Bramy światłości t.1" Mai Lidii Kossakowskiej to doskonała lektura dla wielbicieli fantasy, w których dominują anioły, demony i magia. Pełno w niej tajemniczych postaci, niewyjaśnionych wydarzeń, sporej dawki humory, który nie wszystkim może się spodobać. Jednak dla zwykłego czytelnika to już nieco inna sprawa, bo ta książka jest specyficzna, surrealistyczna i tak abstrakcyjna, że nie każdemu może to odpowiadać. Choć całość wydaje mi się atrakcyjna i dobrze się przy niej bawiłam, to zdecydowanie nie zamierzam nadrobić zaległości z pozostałych części. 

środa, 10 czerwca 2020

"Umrzeć po raz drugi"- Tess Gerritsen

      Im bardziej skomplikowany thriller bądź kryminał, tym lepiej. Zawiła fabuła oraz bezlitosny morderca, otoczony mrocznymi intrygami i niebezpiecznymi tajemnicami. Czego można chcieć więcej? Taki zestaw to gwarancja ekscytacji i adrenaliny, a Tess Gerritsen jest w tym mistrzynią. Jej seria Rizzoli/ Isles to klimaty, które uwielbiam, choć zdarzały się również nieco słabsze pozycje. Tym razem sięgnęłam po lekturę "Umrzeć po raz drugi", która pochłonęła mnie bez reszty.



      Boston. W brutalny sposób zostaje zamordowany starszy mężczyzna. Napadnięty we własnym domu i okrutnie okaleczony, powieszony za nogi i oprawiony. Czyżby sprawca naśladował swoją ofiarę? Jak wiadomo, Leon Gott był myśliwym i słynnym preparatorem zwierzęcych zwłok. Kto wie, może ukarano go za jego hobby? A może natrafił na najgroźniejszego drapieżnika, jaki stąpał po ziemi? Sprawą zajmuje się tutejsza policja, więc Jane Rizzoli ponownie będzie współpracować z bystrą Maurą Isles. Początkowo wiele wskazuje na pojedynczy przypadek, jednak w trakcie śledztwa na jaw wychodzą zupełnie nowe fakty. Wszelkie ślady prowadzą do innych miast Stanów Zjednoczonych oraz do Afryki.  To właśnie tam sześć lat temu ktoś lub coś zamordowało grupę turystów na Safari. Ocalała jedynie pewna kobieta. Być może to właśnie ona jest w stanie pomóc policji w złapaniu tego okrutnego mordercy, szykując dla niego idealną pułapkę!

    "Umrzeć po raz drugi" to powieść, która wciągnęła mnie na tyle mocno, że pochłonęłam ją w jeden dzień. Przez cały czas towarzyszyły mi silne emocje, które nie odpuszczały aż do ostatniej strony. Przyznam, że jest to chyba najmroczniejszy i najbardziej nieprzewidywalny thriller z tej serii. 

     Jest to książka, która posiada fascynującą fabułę, pełną groźnych bohaterów, nagłych zwrotów akcji oraz zła, które czai się niemal w każdym zakamarku. Ta historia zawiera sporo intryg, które decydują o wydarzeniach oraz sekretów, które determinują naszych bohaterów. 

      Wszelkie opisy tajników medycyny sądowej oraz całego policyjnego dochodzenia nabiera kolorów i atrakcyjności, przez co z jeszcze większym zainteresowaniem staram się zrozumieć jego szczegóły. Dzięki tym elementom z ogromną ciekawością towarzyszę technikom przy autopsjach,a  policjantom przy śledztwie. A to wielka zasługa autorki, że tak doskonale i z taką łatwością wprowadza czytelnika w ten specyficzny świat. Świat tak niebezpieczny, że aż ekscytujący. 


     Jak się spodziewałam, postacie główne oraz te drugoplanowe okazały się niezwykle charyzmatyczne i przykuwające wzrok. Nietuzinkowe, spontaniczne, odważne i przebojowe- ich nie da się tak jednoznacznie zaszufladkować, bowiem każdy z nich jest wielowątkowy, różnorodny i nieobliczalny. A najbardziej niebezpieczny i mrożący krew w żyłach, a przy tym mocno zaprzątający moje myśli, jest sam morderca. Człowiek bez skrupułów i zahamowań, czerpiący przyjemność z cierpienia innych, egoistyczny, bystry i nieuchwytny. To prawdziwa bestia z piekła rodem. Przy nim nawet dzikie zwierzę jest bardziej potulne i przyjazne. 

      Podsumowując, "Umrzeć po raz drugi" Tess Gerritsen to wyjątkowo mroczny i nieprzewidywalny thriller, ociekający okrucieństwem i niebezpieczeństwem. To historia, która emocjonuje, pociąga, ale i przeraża, budząc odrazę. Nie mogłam się od niej oderwać ani na chwilę i choć od jej lektury minęło kilka tygodnie, to nadal pamiętam to, co czułam podczas czytania owej lektury. Ta książka ma w sobie coś, co uzależnia i zachwyca, szokuje i ekscytuje, coś obok czego nie da się przejść obojętnie. Nie wiem jak Wy, ale ja ją uwielbiam! Podobnie jak całą tę serię. 

niedziela, 7 czerwca 2020

"Odprysk"- Sebastian Fitzek

          Jak byś się czuł, gdyby w kilka godzin wszystko, co znasz i kochasz nagle zniknęło? Nawet Twoja tożsamość? Z każdą następną minutą zatracasz się, wariujesz, popadasz w obłęd. A może uciekasz, by zacząć życie z czystą kartą?



   "Odprysk" Sebastiana Fitzka to historia pewnego mężczyzny, Marco Lucasa, szczęśliwego męża i przyszłego ojca. Niestety, dochodzi do tragicznego w skutkach wypadku, w którym ginie jego żona oraz nienarodzone dziecko. On sam cudem uchodzi z życiem, choć w karku tkwi mu metalowy odprysk. Wystarczy jedne gwałtowny ruch, niespodziewany uraz i w mgnieniu oka Marco może zostać sparaliżowany do końca swoich dni. Jednak to już nie ma dla niego znaczenia, bowiem stracił swoją  największą miłość. W konsekwencji popada w depresję graniczącą z szaleństwem i jedyne czego pragnie, to zapomnieć o przeszłości, wymazać wszelkie złe wspomnienia i cierpienie. W pewnej klinice dostaje wielką szansę, musi jedynie poddać się procesowi usuwania pamięci. Jednak ta decyzja niesie ze sobą również przykre skutki, które powodują jeszcze większy koszmar mężczyzny.  Klucze do domu oraz pracy nie pasują, nikt go nie zna, jego dawne mieszkanie ma już nowego właściciela,  ale najgorszy jest fakt, że drzwi do owego lokum otwiera mu jego zmarła żona.  Czyżby Marco postradał zmysły? Czy to, co widzi istnieje? Czy to urojenia? I kim tak naprawdę jest on sam?
     
       "Odprysk" to jedna z najbardziej pokręconych powieści Sebastiana Fitzka, jaką przeczytałam do tej pory. Zawiła i totalnie nierealna. Fabuła pełna absurdalnych wydarzeń, w których nie wiadomo co jest fikcją, a co prawdą. Wydarzeń, które zmieniają sens całej historii wraz z każdym nowym rozdziałem, przez co wiele razy czułam się mocno zagubiona i zdezorientowana. 

      Najbardziej skomplikowane oraz mocno egoistyczne były motywy działań poszczególnych bohaterów, od których zależała cała ta powieść. Bohaterów, którzy doprowadzili do takiej, a nie innej mistyfikacji, do surrealistycznych losów głównej postaci. To oni stworzyli wyimaginowany plan, który skrzętnie realizowali, co dla mnie miało zbyt wiele wspólnego z fantasy. 

      Bohaterowie to dla mnie ciężki orzech do zgryzienia. Ani jedna postać nie zyskała w moich oczach pozytywnej opinii, nie zapadła mi w pamięć. Dlaczego? Otóż oczekiwałam charyzmatycznych, przebojowych i wyjątkowych bohaterów, a otrzymałam absurdalnych manipulantów, egoistycznych snobów oraz psychicznie zdruzgotanego mężczyznę. Wszyscy byli bezbarwni i nieatrakcyjni. Szkoda. 

        Akcja owszem bardzo dynamiczna i nieprzewidywalna. Jednak tak mało realna, że momentami musiałam robić sobie przerwy, by odpocząć od nadmiaru fikcji, szaleństwa i niedowierzania. I to właśnie ten surrealizm oraz pokręcona fabuła najbardziej mi przeszkadzały. To nie było to samo, co w poprzednich powieściach Fitzka. A samo zakończenie zbyt proste, mało zaskakujące i bez emocji. 


      Podsumowując, "Odprysk" Sebastiana Fitzka to według mnie tylko przeciętna powieść, najsłabsza z tych, które przeczytałam. Powieść z przekombinowaną fabułą, nijakimi postaciami oraz zbyt przewidywalnym i słabym zakończeniem. I choć to nadal Fitzek, to czuję dość mocne rozczarowanie, bo spodziewałam się frapującego i ekscytującego thrilleru, a dostałam jego nieudaną próbę. Pomimo to nadal z ogromną ciekawością czekam na kolejne pozycje tego autora, jakie jeszcze na mnie czekają. 

czwartek, 4 czerwca 2020

"Sekrety Sztokholmu"- Hanna Lindberg

          "Sekrety Sztokholmu" Hanny Lindberg to kolejna powieść, jaką otrzymałam od najbliższych w ramach prezentu urodzinowego. I podobnie jak pozostałe, ona także musiałam poczekać na swoją szansę pośród wielu innych tytułów. Powoli, lecz systematycznie "opróżniam" moją półkę wstydu z nieprzeczytanych pozycji, choć nadal jest ich sporo. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W razie W mam swój zapas. 




      Solveige Berg, młoda, inspirująca dziennikarka, z dnia na dzień traci ukochaną pracę. Wszystko przez jeden mały, ale nieprzyjemny błąd. Teraz ima się każdego zadania, by zarobić na czynsz i życie. W międzyczasie nadal próbuje powrócić na szczyt dziennikarskiej drabiny, prowadząc bloga. Pewnego wieczoru w jednym z klubów spotyka słynnego właściciela magazynu dla mężczyzn, Lennie'go Lee i jego świtę. Luksus, pieniądze, piękne kobiety i ich życie stają się inspiracją dla Solveige na nowy artykuł. Niestety, kilka godzin później jedna z modelek Lennie'go zostaje znaleziona martwa. Podczas prywatnego śledztwa panna Berg odkrywa sekrety, które wstrząsną jej życiem. Sekrety, które ściśle powiązane są panem Lee i jego kłopotami finansowymi. Być może zlecenie na zorganizowanie wielkiego przyjęcia dla zamożnego biznesmena, stanie się szansą na odzyskanie równowagi dla tego przebiegłego faceta. A może wręcz przeciwnie- będzie to gwóźdź do jego trumny?

       Początek tej książki bardzo mi się dłużył. Monotonne i płytkie opisy wydarzeń, jakie towarzyszyły mi podczas pierwszych rozdziałów, powodowały senność i obojętność. Jednak z biegiem czasu i one zaczęły nabierać na wyrazistości i atrakcyjnym tempie, a mimo to nadal czegoś mi tutaj brakowało. "Sekrety Sztokholmu" określono jako niebezpieczny thriller, lecz dla mnie definitywnie zbyt mało w nim mrocznych emocji, dreszczy i niepewności. Wszystko było przewidywalne i niedopracowane. To taka zwykła powieść obyczajowa, z odrobiną sensacji. Lekka i szybka w przeczytaniu. Nic poza tym. 

       Bohaterowie mało charyzmatyczni i bezbarwni. Chaotyczni, egoistyczni, próżni i powierzchowni. To osoby, które dobrze wyglądały z zewnątrz, jednak w środku nie mieli zbyt wiele do zaoferowania. Chciwi, zazdrośni, dwulicowi. Nawet nasza główna postać nie odróżniała się zbytnie od tej grupy "pustych bohaterów". Łączyła ich chęć władzy, pieniędzy i posłuchu. Brzmi ciekawie? Niestety, autorka stworzyła te osoby, nie dopracowując ich szczegółów. To tak, jakby tylko nadając im wady i zalety, "liznęła ich malutkim pędzelkiem". Coś tam dała, ale nie za wiele. 

      Fabuła tej historii mało atrakcyjna i niezbyt wciągająca. Ona nie ekscytuje, nie zachęca, nie intryguje. Przeciwnie, odpycha i budzi niesmak, może tylko czasami wydaje się być godna uwagi. Brak dynamicznej i nieobliczalnej akcji, ciekawych opisów oraz wyjątkowych bohaterów. Przez cały czas miałam wrażenie, że rozdziały były od siebie oderwane, niespójne i chaotyczne, co w znacznym stopniu wpływało na brak mojego zainteresowania. 

      Podsumowując, "Sekrety Sztokholmu" Hanny Lindberg to jak dla mnie, słaba powieść, bez krzty energii. Nudne tempo, bezsensowne dialogi, puste i blade postacie to zdecydowanie coś, co mnie zniechęciło. Całość czyta się bez emocji, błyskawicznie i równie szybko się o niej zapomina. 

wtorek, 2 czerwca 2020

"Pragnienie"- Jo Nesbo

        Idąc za ciosem, po raz kolejny sięgam po Jo Nesbo, gdyż seria z Harry'm Hole'm  wraz z każdym nowym tomem, robi się coraz lepsza. To z kolej sugeruje mocną i ekscytującą ostatnią część przygód tego nietuzinkowego komisarza. Ale czy tak jest w rzeczywistości, to okaże się już niebawem.  



       "Pragnienie". Z poprzedniej książki można wywnioskować, że Harry zaczyna wieść radosne, rodzinne życie, z dala od samotności, żalu i niezdecydowania. Mimo to nadal boryka się z własnymi demonami, które są już nieco słabsze, ale stale niebezpieczne. Jednym z nich jest okrutny morderca, który jakiś czas temu uciekł z więzienia i wszelki ślad po nim zaginął. Być może właśnie wyszedł ze swojej kryjówki, bowiem ktoś brutalnie zabija młodą kobietę w jej własnym domu. Ofiara najpierw była na randce z internetowym znajomym, jednak do domu wróciła już sama. Czyżby był to pewien trop? Trop, który prowadzi do portalu randkowego i Twittera? Silna presja mediów oraz brak innych śladów powodują, że tutejsza policja prosi o pomoc byłego już policjanta, Harre'go Hole'a. Wraz z jego udziałem w tej sprawie, zaczyna się wyrachowana i śmiertelna gra psychopaty z każdym, kto pragnie go złapać. Sytuacja robi się coraz bardziej napięta i niebezpieczna. Niestety, jest również coraz więcej niewinnych ofiar. 

       Każdy nowy tom Nesbo zaskakuje mnie swoją nieprzewidywalnością i jeszcze bardziej przebiegłymi intrygami. W "Pragnieniu" mamy do czynienia z zawiłą fabułą, z której tak naprawdę nie ma dobrego wyjścia. Cokolwiek wybiorą nasi bohaterowie, pociągnie to za sobą nieprzyjemne konsekwencje.

     Trudne wybory to przecież nic innego, jak dotychczasowe świat Hole'a oraz jego towarzyszy broni. Towarzyszy, którzy przeżyli już wiele traumatycznych wydarzeń, a mimo to nadal kierują się odwagą, rozsądkiem i wiarą w to, co robią. Czasami ulegają emocjom i to bardzo silnym. Emocjom, które mogą niszczyć, jednak zawsze współgra to z zawodową intuicją oraz opanowaniem. Bystry umysł, otwartość na nieszablonowe rozwiązania, charyzma i wytrwałość -to dzięki tym cechom Hole oraz jego ekipa są niezawodni i niezniszczalni. 

        "Czarne charaktery" również stają się coraz bardziej skomplikowane, zróżnicowane i trudne do schwytania. One frapują, a jednocześnie przerażają, wzbudzają fascynację, która w mgnieniu oka przekształca się w silną odrazę i szok. Jedno jest pewne- to głównie dzięki nim ta powieść nabiera kolorów i rozmachu, a nasza drużyna policjantów zyskuje coraz więcej plusów i sukcesów. 

      Podsumowując, "Pragnienie" Jo Nesbo to znakomity kryminał, w którym dynamiczna akcja wzbudza ogromne emocje. Wzbogacona o nieprzeciętną i skomplikowaną fabułę, z wieloma tajemnicami i niebezpiecznymi intrygami, a także wyjątkowymi i nietuzinkowymi bohaterami, którzy zaskakują czytelnika na każdym kroku. Mam nadzieję, że taki poziom autor utrzymał już do samego końca tej serii. Genialnej serii, która już niebawem się kończy, z czego się smucę. Tymczasem nie pozostaje mi nic innego, jak pożyczyć następny tom, by móc cieszyć się nim jak najszybciej. 

wtorek, 26 maja 2020

"Pacjentka"- Alex Michaelides

         "Pacjentkę" Alex'a Michaelides"a zakupiłam tuż po tym, jak trafiła ona na nasz rynek. Do tej pory skutecznie grzała ona miejsce na półce wstydu wraz z kilkunastoma innymi pozycjami.  W dobie koronawirusa i na nie przyszedł najwyższy czas.  Z samego rana otworzyłam pierwszą stronę tej powieści, w której zagłębiłam się bez pamięci, aż do wieczora. Tak spędziłyśmy razem jeden dzień. 


      Wlk. Brytania. W szpitalu psychiatrycznym w The Grove przebywają kobiety, które mają wiele na sumieniu i dlatego są one bardzo niebezpieczne.  Jedną z pacjentek jest Alicia Berenson. Ta młoda i zdolna malarka z zimną krwią zastrzeliła swojego męża, słynnego fotografa. Od momentu wejścia policji do ich domu, gdzie doszło do zabójstwa, kobieta uparcie milczy.  Mijają lata, a ona nie wypowiedziała dotąd ani słowa. Jedyną formą jej kontaktu ze światem staje się pewien obraz - autoportret. Ta kobieta jest zagadką dla każdego lekarza, w tym i dla bystrego psychoterapeuty sądowego Theo Faber'a. Jego marzeniem jest praca z Alicią. Marzenie, które ziszcza, a on jest zdecydowany pomóc tej kobiecie i znaleźć odpowiedzi na główne pytanie: dlaczego pacjentka milczy?

     Jak już wspomniałam na wstępie, ta lektura pochłonęła mnie totalnie. To niezwykła historia, która wciąga swoją nieprzewidywalnością i zaskakującym zakończeniem. I choć akcja tej książki nie należała do zbyt dynamicznych, to jej umiarkowane tempo zupełnie mi tutaj wystarczało.  Wszystko nadrabiała intrygująca i tajemnicza fabuła. Fabuła oparta na lekkich i przejrzystych, choć nieco powierzchownych analizach ludzkiego umysłu oraz jego zachowań. Jednak to mi nie przeszkadzało w ciekawym i ekscytującym odbiorze owego thrillera. Dzięki autorowi, bez przeszkód zanurzyłam się w pracę psychologa sądowego, która frapuje, ale i przeraża. 

     Na wielki plus zasługują bohaterowie. Theo oraz sama Alicia to wyjątkowo osobliwe postacie, charyzmatyczne, sprytne i uparte, a przy tym tajemnicze i odrobinę mroczne. To osoby, które na pierwszy rzut oka bardzo się od siebie różnią. Jednak po bliższym poznaniu, mam wrażenie, że są do siebie ogromnie podobne, tylko nieco inaczej wykorzystują swoje możliwości i przeżycia. 

       Także bohaterowi drugoplanowi, jak pielęgniarki, pozostali lekarze czy też inne pacjentki, w znacznym stopniu podkręcały całą akcję, wpływając na pewne wydarzenia. Agresywni, przebiegli, nieokiełzani, niebezpieczni. Inni zaś spokojni, opanowani, troskliwi i emocjonalni. Taka kombinacja charakterów w jednym, zamkniętym miejscu to gwarancja licznych awantur, zaczepek i mocnych wrażeń. 

     Podsumowując, "Pacjentka" Alex'a Michaelides'a to niesamowicie uzależniający thriller, z nietuzinkową fabułą oraz wyrafinowanymi bohaterami. Thriller, który budzi silne emocje i nie sposób się od niego oderwać. To książka, która intryguje i pociąga swoją nieobliczalnością. Trochę nie do końca przypasowało mi jej zakończenie, choć było bardzo zaskakujące. Brak w nim mocnego i decydującego uderzenia, które efektywnie przypieczętowałoby losy naszych postaci. Ale to tylko taka drobnostka. Całość doskonała, przykuwająca uwagę i godna zapamiętania. 

"Dom sióstr"- Charlotte Link

       Duży, stary dom, stojący gdzieś na uboczu, z dala od wścibskich oczu, otoczony bezkresem pól i lasów, kusi, przyciąga i magnetyzuje...