Jest rok 1996, tuż przed samymi Świętami Bożego Narodzenia. Pewne niemieckie małżeństwo, by ratować swój związek oraz celebrować urodziny mężczyzny, udaje się do Yorkshire. Tam właśnie Barbara oraz Ralph mają zamiar spędzić wyjątkowe chwile, w przestronnym i klimatycznym domu, gdzie nikt nie będzie im przeszkadzał. Niestety tuż po ich przyjeździe, rozpętuje się straszna śnieżyca, która zupełnie odcina ich od cywilizacji na długi czas. Brak prądu, ogrzewania i przede wszystkim pożywienia sprawiają, że oboje wyruszają na przeszukiwanie zakamarków owej posiadłości. Posiadłości, która staje się ich prywatnym więzieniem. Gdy Ralph zajmuje się drewnem na opał, Barbara odnajduje tajemniczy rękopis. To powieść biograficzna o przeszłości, pełna intryg, nienawiści i dramatów, a jej autorką jest poprzednia właścicielka. To historia, której odkrycie poniesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo.
Czytając skrócony opis na tylnej okładce, miałam nieodparte wrażenie, że czeka mnie fantastyczna lektura, pełna emocji i wzruszeń. I niestety, tym razem autorka bardzo mnie rozczarowała. Coś, co miało mieć nieprzewidywalną akcją, dramatyczne sceny, pełne zawirowań oraz niepowtarzalnych bohaterów, okazało się bardzo nudną i monotonną powieścią, z którą męczyłam się niemiłosiernie. Pomimo mojej niechęci, starałam się przeczytać ją jak najszybciej, by w końcu mieć ją z głowy. Bohaterowie niby tacy nietuzinkowi, charyzmatyczni, o mocnych i zdecydowanych charakterach, a jednak dość bezbarwni i nie wywołujących żadnych emocji, nawet tych negatywnych.
Podsumowując, "Dom sióstr" Charlotte Link to chyba pierwsza powieść tejże autorki, która absolutnie nie przypadła mi do gustu. To powieść, którą męczyła mnie swoją monotonią, szarymi postaciami i brakiem jakiejkolwiek akcji. Zdecydowanie najwyższy czas ponownie zrobić sobie krótką przerwę w poznawaniu twórczości Charlotte Link, by oczyścić umysł i dać odpocząć duszy.