Rano budzisz się, a Jego nie ma. Przecież widziałeś, że nie odpłynął z innymi. Przedostajesz się na drugi brzeg i okazuje się, że On już tam na ciebie czeka. Pytasz - Rabbi, kiedy tu przybyłeś? A Jezus odpowiada ci - Szukasz mnie, nie dlatego, że zobaczyłeś znaki, lecz dlatego, że najadłeś się do syta. Zabiegaj nie o taki pokarm, który ulega zniszczeniu, lecz o ten, który przetrwa na życie wieczne, a który da ci Syn Człowieczy". (J 6, 26)
W pierwszej kolejności nasuwa się pytanie - Jak mam to zmienić?. Słyszysz odpowiedź - Uwierz we mnie. Chwila. Przecież wierzysz. Zastanawiałeś się jednak, dlaczego szukasz Boga?
Ten fragment Ewangelii skłonił mnie do refleksji nad celem poszukiwania Jezusa w życiu? Czego od niego oczekuję? Ludzie w tłumie poszukiwali Jezusa, ponieważ zaspokoił ich potrzeby cielesne. Czy i ja szukam Pana, bo liczę, że naprawi, ulepszy moje ziemskie życie? Czy uwierzyłam w Niego, dlatego że zobaczyłam znaki?
Jezus chce, by podstawą naszej wiary było pełne zaufanie w Jego bezinteresowną miłość, w Jego wszechmoc. Od tego powinniśmy wyjść. Od bycia bezinteresownym. Nie liczmy zysków i strat. Nie oczekujmy, że nagle wszystko się zmieni. Zaprośmy Jezusa do naszego życia bez żadnych oczekiwań, płynących z tej relacji i pozwólmy Mu działać.
Wiara jest wyborem. Wybór jest wolnością. A tam gdzie rodzą się oczekiwania, tam pojawiają się ograniczenia. Jak mamy powierzyć się Bogu, stawiając warunki. Bóg zna nasze ziemskie potrzeby, ale chce nam dać coś więcej. I na to powinniśmy się otworzyć.
Jeśli powody naszej wiary są czysto ziemskie, to taka wiara może nie być szczera i stała. Pomyśl zatem, co może stać się, gdy nie otrzymamy tego, czego od Pana oczekujemy?
Zainspirujmy się Luxtorpedą i zanućmy: "Na celowniku namierzone moje ego.
Wystrzelę i zamienię "Ty" przed "Ja".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz