Korzystając z
pewnego portalu internetowego, we którym każdy zagorzały czytelnik może
zamieścić swoją opinię o danej książce lub zapoznać się z recenzjami innych,
któregoś dnia natrafiłam na przychylną ocenę nowej powieści Ałbeny Grabowskiej.
I to właśnie skłoniło mnie do zapoznania się z owym tytułem ciut bliżej.
„ Ostatnia chowa
klucz” to delikatny kryminał, w którym niebezpieczeństwo czyha na młode,
nastoletnie dziewczyny. W małej, podwarszawskiej miejscowości, gdzie cisza i
przyjazne otoczenie z dnia na dzień zmienia się w miejsce zbrodni. W
tajemniczych okolicznościach znika jedna z nastolatek, a uczniowie szkoły, do
której uczęszczała zaginiona dziewczyna, są w szoku, choć tak naprawdę prawie
jej nie znali. Są jednak trzy osoby, które niedawno spotkały się z zaginioną,
by ta mogła dołączyć do ich sekretnego klubu, ale nie chcą one współpracować z
policją. To niespodziewane wydarzenie wiele zmieniło w życiu tutejszych
mieszkańców, a w szczególności dla Marzeny i jej klasy. Na światło dzienne
wychodzą pewne sekrety, które zaważą na dalszym życiu pewnych osób. Czy w zaistniałej sytuacji, można czuć się
tam bezpiecznie? Komu można wierzyć, a przed kim się strzec? Odpowiedź jest
znacznie bliżej, niż nam się wydaje.
Analizując sporą
ilość pozytywnych opinii na temat tej książki, można śmiało stwierdzić, że jest
ona godna uwagi. I tak jest. Z ogromnym zainteresowaniem zaczęłam czytać.
Niestety, już na początku mój zapał powoli znikał. Dlaczego, skoro pomysł na
fabułę uważam za bardzo dobry? Po prostu znaczna część treść jest strasznie
nudna, wręcz monotonna. Oprócz dwóch niebezpiecznych sytuacji w tej powieści,
nic innego się nie dzieje. Jest to zazwyczaj żmudny opis dochodzenia jednej z
nastolatek, która o dziwo lepiej w tym sobie radzi, niż policja, a pragnie
jedynie poznać prawdę. Zresztą tak jak inni. Mimo wszelkich starań i ogromniej
nadziei, ta lektura nie do końca mi odpowiada. Brak akcji tej książce zabiło
sens i duszę całości. A szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz