piątek, 10 sierpnia 2018

"Były sobie świnki trzy"- Olga Rudnicka

    Jak się domyślacie, uwielbiam kryminały, ale czasami muszę od nich odpocząć. W takiej sytuacji  najczęściej sięgam po komedie kryminalne, które  z każdym dniem zyskują coraz szersze grono wielbicieli. I tutaj niezawodna jak dla mnie staje się Olga Rudnicka. Czy i tym razem jej powieść wywoła uśmiech na mej twarzy? Przekonajcie się sami!
       

        "Były sobie świnki trzy" to historia pewnych młodych, pięknych i ambitnych kobiet, które mają bardzo bogatych mężów oraz intercyzy. Ale jest pewien problem- ich mężowie to typowe samce alfa, egoistyczni i bezkompromisowi mężczyźni, a kobiety to tylko i wyłącznie dodatek, mający na celu zaspokoić ich potrzeby. Jolka, Martusia i Kama robią wszystko, by ich zadowolić. Ale przychodzi moment, gdy mają już tego serdecznie dość. By nie zostać wymienione na nowsze modele(obecne kochanki), ruszają do akcji. Plan jest prosty- ZOSTAĆ BOGATYMI WDOWAMI.
      Ta pełna humoru powieść, wywołała zapewne uśmiech nie u jednego czytelnika. Fabuła- bardzo ciekawa, a jej wykonanie- jeszcze lepsze. To lektura, z którą nie sposób się rozstać na dłużej. Wątek kryminalny, choć "drastyczny", zawiera sporą dawką zabawnych perypetii i śmiesznych wpadek, które wzbudzały zarówno adrenalinę, jak i ciekawość. W trakcie tej książki często nasuwało mi się pewne pytanie. JAKIM CUDEM MOŻNA MIEĆ TYLE SZCZĘŚCIA, BY NIE ZOSTAĆ OSKARŻONYM PRZEZ POLICJĘ O MORDERSTWO? Ale czy to faktycznie szczęście czy też czysta głupota? W sumie to nie ma znaczenia, bowiem radość z przeżywania wraz z bohaterami ich przygód jest bezcenna.
      No właśnie- bohaterowie. Pozwólcie, że najpierw zacznę od tych złych, czyli od mężów.  Jak już wspomniałam, egoistyczni, zarozumiali i snobistyczni szowiniści, dla których kobiety to zabawki. Jedno trzeba głośno przyznać- są oni bardzo inteligentni i zaradni, bowiem swoją pracą zaszli tak daleko. A  obecnie jawnie i z premedytacją wykorzystują własne pozycje. Ale czy zasłużyli na to, co ich spotkało? I TAK I NIE!
         A teraz najważniejsze postacie, czyli nasze miłosierne żonki. Jolka- zastraszona przez męża, ignorowana przez dzieci, kobieta, która robi wszystko, by mąż " nie dobrał jej się do tyłka". Zupełnie świadomie zaniedbała swój wygląd, by nie wyglądać pociągająco. Lecz w obliczu wyzwania staje się silna i stanowcza. Martusia ma tylko jedno pragnienie- dziecko, ale samej trudno jest spłodzić potomka. Ach zapomniałabym, czasami sprawia wrażenie typowej "małej, słodkiej blondyneczki", ale to tylko pozory. No i jest jeszcze Kama. Młoda, szczupła, seksowna i co najważniejsze- lubiąca seks- bezpruderyjna kobieta. Pomimo wszelkich starań, nie może "zaciągnąć męża do łóżka". Musi radzić sobie inaczej. Wszystkie te kobiety łączą nieszczęśliwe małżeństwa, podpisane wcześniej intercyzy oraz wspólna przyjaźń. Zaś ich dążenia do niezależności finansowej, dają nam sporo pozytywnych emocji. 
       Olga Rudnicka w swojej powieści posłużyła się prostym językiem, pełnym zabawnych dialogów, śmiesznych opisów postaci i wydarzeń, ale przede wszystkim- jej bohaterki to kobiety z krwi i kości, z którymi nie jedna z nas mogła by się utożsamić.
       "Były sobie świnki trzy" to moje kolejne spotkanie z twórczością Olgi i co najważniejsze- po raz kolejny mnie nie zawiodła. 
   A tymczasem-  DO USŁYSZENIA NIEBAWEM!!!
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Dom sióstr"- Charlotte Link

       Duży, stary dom, stojący gdzieś na uboczu, z dala od wścibskich oczu, otoczony bezkresem pól i lasów, kusi, przyciąga i magnetyzuje...