czwartek, 29 listopada 2018

"Światło miedzy oceanami" - M. L. Stedman

      Po kilku dobrych książkach, a także po tych, które mnie zawiodły, przychodzi czas na odpoczynek przy miłej i delikatnej lekturze. Z takim też zamiarem sięgnęłam po powieść M.L. Stedman pt. "Światło między oceanami". Już sam tytuł brzmi bardzo kusząco, a jak będzie z całą lekturą? To poniżej.
    

         Jest to wzruszająca historia Toma oraz Isabel Sherbourne. On- z wykształcenia inżynier, ale przede wszystkim żołnierz, który w czasie wojny widział wiele zła i cierpienia. Bardzo trudno mu zapomnieć o tym, czego doświadczył w Wielkiej wojnie, przez co jeszcze mocniej oddala się od ludzi, stając się samotnikiem. Uciekając w smutek i ciszę, podejmuje się posady latarnika na odludnej wyspie Janus Rock, tuż u wybrzeży Australii, gdzie raz na 3 miesiące przypływa łódź z zapasami. Wszystko zmienia się, gdy po raz kolejny spotyka piękną Isabel, która coraz częściej zajmuje jego myśli. Ta inteligentna kobieta widzi w nim to, co sam od dawna ukrywa, czyli dobroć, wrażliwość i pragnienie miłości. To dla niego gotowa jest poświęcić całe swoje dotychczasowe życie, szczególnie te towarzyskie. Tak rodzi się między nimi miłość. Tuż po ślubie młodzi zamieszkują na wyspie, z dale od rodziny, wśród natury i bezkresnego morza. Niestety życie, które wybrali to nie pasmo radości, a ogromnego cierpienia. Liczne poronienia Isabel, martwy noworodek, a do tego ta wszechogarniająca ciemność, doprowadzają kobietę do depresji. Aż pewnego dnia do brzegu dobija mała łódka z nieżyjącym mężczyzną oraz maleńkim dzieckiem. To niespodziewane spotkanie wyzwala w Isabel uczucie miłości i szczęścia. Łamiąc wszelkie zasady moralne i zawodowe Tom podejmuje decyzję, której konsekwencje prędzej czy później zniszczą wiele osób. 

       Piękna i tajemnicza okładka oraz skrócony opis fabuły na końcu, zapowiadał ciekawą i wzruszającą lekturę. I tak też było. Już sam początek wciągnął mnie tak mocno, że nie mogłam się od niej oderwać. Gwarantował silne wrażania, na których opierała się cała historia. Autorka doskonale przeprowadziła nas przez losy dwojga ludzi, którzy mając siebie, wzajemną miłość, w obliczu tragedii i samotności, zatracili całą radość życia. Gdy nagle pojawiła się malutka Lucy ich świat przybrał zupełnie nowych kolorów. Niestety życie w ciągłym kłamstwie, z poczuciem winy, że dla własnego egoizmu świadomie rani się drugą osobę, staje się z biegiem czasu ponad ludzkie możliwości, ale nie każdy jest w stanie to zrozumieć. Od tego momentu nic nie będzie już takie same. 
     "Światło między oceanami" to niezwykle wzruszająca opowieść o potędze prawdziwej miłości, która czasem potrafi zranić, która niekiedy okazję się ślepa i niewinna. To także obraz ogromnego bólu i cierpienia po osobistych tragediach, które rzucą się cieniem na dalsze losy głównych bohaterów. To książka o dobrych i kochających ludziach, którzy poprzez jedną złą decyzję, wprawili w ruch maszynę zniszczenia, kłamstw, niedomówień i oszczerstw, która zbierze swoje ofiary. 

       Cała powieść wypadła bardzo dobrze. Fabuła ciekawa, chwytająca za serce, czasami lekko szokująca, ale wydaje się być taka prawdziwa. Wzruszała i dawała nadzieję, a przy tym pozostawiała nam sporo miejsca na własne przemyślenia. Często w trakcie tej lektury zastanawiałam się "Co by było, gdyby.......".  Jednak zawsze było jakieś "ALE".  
     Zdecydowanie polecam!

czwartek, 22 listopada 2018

"Mock pojedynek" - Marek Krajewski

         Twórczość Marka Krajewskiego jak dotąd była mi zupełnie obca. Do czasu, aż inny wielbiciel powieści kryminalnych podrzucił mi jedną z jego książek do przeczytania. Była to kolejna część pewnej serii, ale miała być ona zachętą dla mnie na bliższe zapoznanie się z Mock'iem i jego przygodami. Czy się udało? Zobaczcie sami.


        "Mock pojedynek". Mamy rok 1905. Wrocław. Dwudziestokilkuletni Eberhard Mock jako jedyny z rodziny rozpoczął studia na Wydziale Filozoficznym. Wychowany w biedzie wie, że tylko sumienna nauka pozwoli mu wyrwać się z dotychczasowego życia. Ignorowany przez większość studentów, swoje emocje rozładowuje podczas intymnych spotkań z prostytutkami, ale nie jest brutalem. Płatna miłość jak na razie mu wystarcza. Mock jest zdolny, ale trudno go okiełzać. Wychodzi naprzeciw wszelkim standardom, co nie wpływa na wzrost jego reputacji. Gdy na uczelni pojawia się piękna rosyjska kobieta, jego życie obiera zupełnie inny kierunek. Jednocześnie dochodzi do kilku tajemniczych samobójstw wśród wykładowców. Ale jest ktoś, kto uważa, ze były to zabójstwa. Manipulując Mock'iem, wyznacza mu odkrycia prawdy. Odtąd Eberhard coraz bardziej wplątuje się w niebezpieczne sekrety świata uczelnianego. Zło kryje się wszędzie, a zdrajcą może być każdy- inny student, najsympatyczniejszy wykładowca, ukochana kobieta, obcy mieszkaniec Wrocławia. Już nic nie będzie takie samo. 

         Książka Krajewskiego to powieść kryminalna, której fabuła opiera się na dość odległej przeszłości. Takiej, której nie znam,o której nie miałam żadnych wyobrażeń, a która wydała mi się bardzo ciekawa. Autor przedstawia tutaj obraz Wrocławia oraz uniwersytetów zupełnie inny, niż te dobrze nam znane. Na uczelni dominują mężczyźni i to zazwyczaj zamożni, kobiety, jeżeli się tam pojawiają to od początku otrzymują łatki głupich i łatwych dziewcząt, których sponsorują rodzice. To one stawały się celem kpin i aroganckich zachowań wśród chłopców. Chłopców, którzy kipią testosteronem , co szczególnie widać w pewnym stowarzyszeniu. Vandala- to tam dochodziło do upustu negatywnych emocji m.in. podczas menzurek, czyli pojedynku szermierczego dwóch mężczyzn, którzy mieli odznaczyć się odwagą, honorem i siłą, by wstąpić w szeregi tego zgrupowania. Jeżeli doszło do znieważenia, obraz drugiego człowieka wówczas rozstrzygnięciem był pojedynek na śmierć i życie z użyciem bronie palnej, by ocalić honor. To świat, w którym liczy się godność, zaufanie i wierność. To także miejsce, gdzie intrygi, manipulacje i walka o władze ukrywana jest pod maskami, togami i wysokimi posadami. 
       Akcja tej powieści może i nie jest bardzo dynamiczna i nieobliczalna, ale jej tajemniczość i stałe napięcie nie pozwala się nudzić. Im dłużej tkwimy w szponach tej książki, tym mroczniejszy odkrywamy świat. Świat, który nas pochłania, aż do ostatniej strony.
         Główny bohater to typowy uczelniany wyrzutek, który nie ma przyjaciół, bo jest inny- biedny. Mock jest zdolny, ambitny, pracowity, ale i niezdyscyplinowany, przez co popada w liczne kłopoty. To także bardzo odważny, silny, uczciwy i lojalny mężczyzna, który ryzykuje życie by poznać prawdę. Prawdę, która jest bolesna i niszcząca. 

       Podsumowując, "Mock pojedynek" to dobry polski kryminał, pełen tajemnic i mrocznych postaci. To także niezwykle wciągająca opowieść o uniwersyteckim świecie sprzed ponad 100 lat, jaki być może wyobraził sobie sam autor. Z miłą chęcią sięgnę po sam początek tej serii, bo zdecydowanie warto.

środa, 21 listopada 2018

"Aorta"- Bartosz Szczygielski

         Fascynująca, a zarazem przerażająca okładka, ciekawy tytuł i do tego polski autor- zapowiada się dobra zabawa w mrocznym klimacie. "Aorta" Bartosza Szczygielskiego to nic innego jak zbiór makabrycznych zbrodni, podejrzanych ofiar, wszechobecnej mafii oraz policjantów, którzy nie mają już nic do stracenia. 


      Warszawa. Pruszków. Dawniej w te rejony nikt o zdrowym rozsądku nie miał odwagi się zapuszczać, bowiem rządziła tam tzw. "mafia pruszkowska". A dzisiaj panuje tam spokój i bezpieczeństwo. Pytanie więc- co się stało z członkami tego gangu, którzy przeżyli? Czyżby powrócili na dobrą drogę? Tak do tej pory myśleli pozostali mieszkańcy Pruszkowa i okolic. Niestety, wątpliwości pojawiają się wraz z brutalnym morderstwem młodej kobiety, w jednym z luksusowych mieszkań. Powraca strach i niedowierzanie. Sprawę zabójstwa przejmuje komisarz Gabriel Byś z Komendy Stołecznej. Ale to nie koniec tajemniczych zgonów. Wraz z tutejszą ekipą dochodzeniową, Byś dokopuje się o wiele głębiej niż by tego chciał. Wszelkie tropy prowadzą do pewnego niebezpiecznego człowieka, który od lat rządzi podziemnym Pruszkowem i nie tylko. Dzierga. Jak potoczą się dalsze losy komisarza Bysia? Czy drążąc w tajemnicach mafii nie wystawia się na długą i bolesną śmierć?

      "Aorta" to ostatnia z książek, jakie zdążyłam przeczytać w minionym miesiącu. To także kolejna ze stosiku, jaki wybrała moja siostra w miejskiej bibliotece. Co to dla mnie oznaczało? Niespodziankę, bowiem nie znałam jeszcze twórczości tego autora i o nim samym też nie słyszałam. W rezultacie zostałam mile zaskoczona, jednak tylko odrobinę. W porównaniu z kilkoma poprzednimi powieściami, ta wypadła tutaj trochę gorzej, choć pomysł na fabułę był bardzo dobry. Ciekawy wątek kryminalny, charyzmatyczne postacie i niewyjaśnione tajemnice, to było interesujące. Niestety, przez znaczną część tej lektury akcja była monotonna, przez co często ogarniało mnie znudzenie. Dopiero końcowe rozdziały nabrały tempa i koloru. To tam adrenalina wciągała czytelnika w samo centrum zła i brutalności, a bohaterowie stali się nieobliczalni i nie do zatrzymania. Samo zakończenie daje spore nadzieje na kontynuacje tej powieści. 
      Zarówno ci pozytywni bohaterowie, jak i ci należący do ciemnej strony, to osoby silne, ambitne, bezkompromisowe, znające własną wartość, wierni swoim poglądom oraz sprytni. Jeżeli ktoś stał im na przeszkodzie, został zlikwidowany, dosłownie lub w przenośni. To dzięki nim ta książka miała swoją atmosferę i charakter. 

       Podsumowując, "Aorta" Bartosza Szczygielskiego to mroczna powieść, która wciąga, jednak nadal jej czegoś brakuje. Tym czymś jak dla mnie jest szybka i nieprzenikniona akcja, która będzie nam towarzyszyć przez całą lekturą, a nie tylko od połowy. Pomimo moich mieszanych uczuć co do tej powieści, chętnie sięgnę po coś jeszcze z repertuaru tego autora.

piątek, 16 listopada 2018

"Hodowca świń" - Anna Zacharzewska

          W dzisiejszych czasach coraz więcej młodych ludzi decyduje się na rozwój kariery zawodowej, kosztem życia rodzinnego. Awanse, pieniądze, niezależność, sukcesy, piękne mieszkania i kosztowne ubrania tak wygląda codzienność tych, którym się to udało. W wielkich korporacjach, gdzie bardzo ciężko o dobrą i stabilną posadę, liczą się wyłącznie efekty końcowe. Anna Zacharzewska w swoim thrillerze przedstawiła nam pewien obraz wielkiego zakładu oraz ludzi, którzy tam pracują.


       "Hodowca świń" to historia kilkorga osób, którzy pod wpływem własnego szefa, Rafała Tuszy,odkrywają w sobie zupełnie nowe, mroczne oblicza. Poniewierani, lekceważeni, szykanowani i wyśmiewani przez Tuszę, w pracy stają się niezależnymi maszynami do zarabiania pieniędzy, dając w ten sposób własne ciche pozwolenie na tzw. mobbing. W domach zaś ściągają maski silnych i niezniszczalnych pracowników i wtedy okazuje się, że są oni tak naprawdę wrakami dawnych siebie. Ich brak współpracy w owym zakładzie skutkuje wyjazdem służbowym, mającym na celu integracje zarządu zakładu wraz z szefem. Wyruszają do miejsca, gdzie każde chwyty będą dozwolone. To odludne gospodarstwo domowe bez prądu, jedzenia to tylko początek. Szef konfiskuje im telefony i inne urządzenia, przeszukuje walizki i zabiera zbędne rzeczy. I tak zaczyna się ich survival. Aby jeść muszą zabić własnoręcznie świnie, które znajdują się w zagrodzie. Aby przeżyć muszą walczyć, kierując się swym pierwotnym instynktem. Jak daleko posuną się ci ludzie, aby utrzymać własne posady i dotychczasowy poziom życia? 

       Debiut Anny Zacharzewskiej jaką jest ta powieść, to mocny i wstrząsający thriller, który kryje w sobie wiele prawdy. Swoją mroczną historią szokuje nie jednego czytelnika, ale ci, którzy mieli kiedykolwiek styczność z ogromnymi korporacjami, częściowo rozumieją w czym tak naprawdę tkwi rzecz. Ta lektura budzi w nas ciekawość, niesmak, zdezorientowanie, a w końcowej fazie- niedowierzanie i przerażenie. Powstaje wówczas pytanie- JAK TO MOŻLIWE?

       "Hodowca świń" to także obraz szefa- tyrana, przebiegłego i manipulującego innymi mężczyzny, dla którego władza jest priorytetem. Jego zuchwalstwo i bezczelność zaprowadzą go do miejsca, skąd nie będzie miał już odwrotu. Do granicy, która zniszczy wszelkie zahamowania jego podwładnych. A tego się nie spodziewał. 
        Główni bohaterowie to ambitni i zdolni pracownicy, pnący się po szczeblach drabiny zawodowej, zatracając z każdym dniem własne uczucia, emocje, poglądy i dusze. W obliczu traumatycznych wydarzeń na światło dzienne wychodzą ich najbardziej skrywane tajemnice i czarne myśli, które na nowo scharakteryzują ich postawy. A wszystko po to, by zachować dotychczasowe stanowiska, władze i wynagrodzenia. Przyzwyczajeni do luksusów w milczeniu znoszą obelgi i cięte riposty ze strony szefa. Nie potrafią się przeciwstawić mobbingowi, ponieważ boją się innego życia, którego nie znają. 

        W trakcie tej lektury miałam spore problemy w zapamiętaniu kto jest kim. Imiona i nazwiska używane naprzemiennie w tej powieści, powodowały moje zagubienie w postaciach i ich charakterystyce. Cała akcja była dość jednolita, nie miała nagłych zwrotów akcji, zmierzających w nieokreślonym kierunku, nie wzrastała wraz z kolejnymi rozdziałami, ale mimo to bardzo dobrze mi się ją czytało. Polecam!

środa, 14 listopada 2018

"Lot 7A"- Sebastian Fitzek

       Coraz częściej na licznych grupach facebook'owych, poświęconych miłośnikom książek, pojawiały się posty zachwalające twórczość Sebastiana Fitzka. Jako, że sama jeszcze nie miałam styczności z tym autorem, podczas jednej z wizyt w bibliotece, postanowiłam w końcu wypożyczyć coś z Jego kolekcji. I tak padło na "Lot 7A"


       Cała akcja tego thrilleru opiera się na postaci Mats'a Krugera. Jest to wybitny psycholog, znany ze swych zawodowych dokonań oraz panicznego lęku przed lataniem. Jakiś czas temu po ciężkiej chorobie stracił żonę, co wywołało u niego ogromne cierpienie, od którego postanowił uciec, zrywając w ten sposób wszelki kontakt z córką. Ból i strach zaprowadziły go do Buenos Aires i tam miał zamiar pozostać już na zawsze. Jednak ciąża córki i jej zbliżający się poród zmusiły go do powrotu. Niestety tym razem podróż statkiem nie wchodzi w rachubę, a samolot to jedyne wyjście. Analiza wszelkich możliwych opcji katastrof lotniczych, rozłożenie miejsc w samolocie i wybranie tego, gdzie szanse na ewentualne przeżycie wypadku będę jak największe, zrobione i teraz nie pozostaje Mats'owi nic innego, jak wyruszyć w drogę do Berlina. Kruger nie przewidział tylko jednego-  jest ktoś, kto ma zupełnie inne plany wobec niego i innych pasażerów, zarówno w samolocie jak i poza nim. Śmiercionośne plany te tkwią w psychice człowieka, a to nie podlega żadnej kontroli.

       Będąc świeżo po lekturze żałuję, że tak długo zwlekałam z sięgnięciem po książki Fitzka. Ten thriller to prawdziwa perełka, zaś jego autora czym prędzej wpisuję na listę moich ulubionych pisarzy. Już sam początek wywołał u mnie ogromne zaciekawienie oraz dreszcz emocji, które wraz z kolejnymi rozdziałami, stale rosły, by końcowa faza zyskała wybuchowy charakter. Akcja szybka, niebezpieczna i nieprzewidywalna. Liczne zagadki, sekrety sprzed lat i nieokiełzana ludzka psychika. Psychika, która w tym wypadku miała stać się śmiercionośną bronią dla ok. 600 pasażerów samolotu. A po środku ON- Mats Kruger, który miał pośrednio doprowadzić do owej katastrofy. Ten pozornie silny i odważny mężczyzna, wiele lat temu był najzwyklejszym tchórzem, a teraz musi zrobić wszystko, by ocalić kogoś, kogo kocha ponad wszystko.Cena jest jednak bardzo wysoka. Czy jego ambicje i zdolności psychologiczne uratują niewinne osoby? Czy powstrzyma zamachowca? A może ponownie zawładnie nim strach? No cóż, to w jego rękach jest teraz życie ponad 600 osób, a możliwych scenariuszy bardzo dużo.
      Ciekawie prezentuje się także obraz samego zamachowca. To tajemnicza i nieprzewidywalna osoba. Wydaje się, ze jest ona wszechobecna, widzi i słyszy wszystko, niezależnie od miejsca swego przebywania. Nie boi się nikogo i niczego. Nie ma żadnych zahamowań, by osiągnąć to, co zaplanował. Wystarczy tylko delikatnie zmienić dotychczasowe schematy. Egoizm, władza absolutna, pieniądze, szacunek i "zło konieczne" to wartości, jakimi kieruje się owa postać. Postać, która manipuluje innymi, ale i sama jest manipulowana. Pytanie zatem- CZYŻBY BYŁO ICH DWÓCH? Brzmi ciekawie. 

       Podsumowując, "Lot 7A" to doskonały thriller psychologiczny, od którego nie sposób się oderwać. Ta mroczna i tajemnicza powieść porywa czytelnika, wciąga i nie chce wypuścić, aż do ostatniej strony. Strony, która nie ma jasno sformułowanego zakończenia. Sami możemy je sobie dopowiedzieć, w zależności od naszej wyobraźni. Zafascynowana tą lekturą, już zamawiam kolejną powieść tego autora. 

czwartek, 8 listopada 2018

"W żywe oczy"- J P Delaney

         "Lokatorka" J P Delaney, którą jakiś czas temu miałam przyjemność przeczytać, wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenia. Zastanawiałam się jaka zatem będzie kolejna powieść tego autora? Czy to będzie coś na miarę "Lokatorki", czy też czeka mnie rozczarowanie? Aż do teraz, nie byłam pewna czego mogę się spodziewać? 
        

          "W żywe oczy" to historia dwudziestokilkuletniej Clarie Wright, która udaje się do Stanów, by realizować swoje marzenia o aktorstwie. Uczęszcza do jednej z najlepszych szkół aktorskich, mieszka wraz z przyjaciółką, której stale zalega z czynszem. Nie posiada tzw. "zielonej karty", w związku z czym nie może legalnie pracować poza terenem campusu. Ale mimo to zakotwicza się w pewnej agencji prawniczej zajmującej się rozwodami. Jej zadaniem jest zdemaskowanie niewiernych mężów oraz dostarczenie wszelakich dowodów ich zdrad zleceniodawcom.  Pewnego dnia celem jej pracy staje się przystojny Patrick Fogler, który o dziwo na pierwszy rzut oka wydaje się być wiernym i kochającym mężem, kompletnie nie zainteresowanym wdziękami Clarie. Tymczasem w niewyjaśnionych okolicznościach zamordowana zostaje żona Patricka i to właśnie panna Wright staje się główną podejrzaną. Kto tak naprawdę jest winien tej zbrodni? Nieobliczalny mąż, tajemniczy stalker czy też zdolna aktorka? Sekrety, pożądanie, namiętność, manipulacja oraz dążenie do doskonałości- tego w tej powieści nam nie zabraknie. 

        Sięgając po kolejną powieść Delaney'a miałam bardzo spore wymagania. Liczyłam na coś, co przynajmniej poziomem będzie przypominało "Lokatorkę, a  w zamian dostałam znacznie lepszą powieść. Autor stworzył historię, która niezwykle wciąga i fascynuje czytelnika. Jest przy tym szokująca, ale i częściowo naiwna. Dlaczego? Otóż im czytelnik bardziej zagłębia się w ową lekturę, tym bardziej wierzy w niewinność głównych bohaterów.  Naiwne są także same postacie. Mniemanie o własnej doskonałości, niezniszczalności, o działaniu w imię wyższego dobra, to wszystko doprowadza do licznych niebezpieczeństw, czasami wręcz absurdalnych. Ale co będzie jeśli to, co znamy i widzimy, okaże się czystą i zaplanowaną grą? Grą, która musi zebrać ofiary, by inni mogli wygrać. Wśród całego tego spektaklu aktorskiego znajduje się On- niebezpieczny morderca który nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć zamierzony cel. 
      Pomysł na fabułę uważam za bardzo dobry.  Historia głównej bohaterki już od samego początku wzbudzała silne emocje, jak i liczne kontrowersje. Zaś jej związek z Patrick'iem nadawał tylko potęgi tym odczuciom. Mocne uderzenie w pierwszych rozdziałach, z biegiem czasu zostało lekko przytłumione, by z każdą następną stroną systematycznie wzrastać, aż do silnego i nieco zaskakującego zakończenia.

       Bohaterowie, czyli przede wszystkim Clarie oraz Patrick. Ona- młoda, zdolna, odważna kobieta, której życie kładzie kłody pod nogi, w pracy przywdziewa maski silnych i nieobliczalnych "fame fatale". Jest typowa profesjonalistką. Czy w obliczu nowych uczuć, przystojnego mężczyzny oraz luksusowego życia, nadal pozostanie sobą? Przyznam szczerze, że w trakcie tej lektury często zmieniałam zdanie o naszej bohaterce. Tutaj nic nie było takie oczywiste, toteż mój odbiór jej jako kobiety był bardzo zróżnicowany, w zależności od wydarzeń. On- boski profesor, inteligentny i spostrzegawczy mężczyzna. Nieobliczalny i jakże romantyczny koneser twórczości pewnego pisarza, a przy tym ideał. Taki właśnie jest Patrick Fogler. 
       Na uwagę zasługują także pani psycholog oraz nijaki detektyw Frank- ostoja  bezpieczeństwa psychicznego i fizycznego. To dzięki nim cała akcja nabierała dramatycznego obrotu, by później przenieść czytelnika w bezpieczne miejsce. 

        Podsumowując, "W żywe oczy" to kolejny udany thriller w wykonaniu J P Delaney'a. To powieść, która wciąga już od pierwszych stron i nie wypuszcza ze swych objęć, aż do ostatniego zdania. Wzrusza i zarazem szokuje, a przy tym pobudza naszą ciekawość. Zwrotna i nieprzewidywalna akcja, charyzmatyczni bohaterowie, żądny krwi morderca, a wszystko to wciśnięte w ramy spektaklu aktorskiego. Jednym słowem-  szczerze polecam!
       

poniedziałek, 5 listopada 2018

"Góry umarłych"- Tomasz Hildebrandt

         "Obudzone upiory są żadne krwi, a czasu na rozwiązanie zagadki jest coraz mniej". To cytat z "Gór umarłych" Tomasza Hildebrandta, który idealnie opisuje atmosferę tej powieści. 

      Bieszczady. Piękne i zarazem mroczne góry, kryjące w sobie wiele tajemnic. Gdy tylko przykrywa je noc, zło wychodzi z ukrycia, by zbierać swoje żniwa. Cisna. Tutejsi mieszkańcy żyją w ciągłym strachu, który nakazuje im milczenie. Kłopotliwa okazuje się  teraźniejszość i przeszłość. Nagle ich pozornie spokojne życie zostaje zakłócone przez pewnego nadkomisarza, którego wydelegowano do Cisnej, by rozwiązał zagadkę zaginięcia 10- letniego Kuby. Andrzej Bondar to policjant po przejściach - alkohol i narkotyki nie są mu obce. To jego codzienność, z którą stale walczy. Swoim zachowaniem oraz upartym dążeniem do prawdy zyskuje coraz większe grono wrogów. Krąg podejrzanych powiększa się. Zwykli mieszkańcy, ksiądz, urzędnicy, skorumpowani przedstawiciele policji, a przede wszystkim "ukraińska mafia" to jego lista. Im bardziej brnie w to dochodzenie, tym więcej niechęci spotyka go ze strony mieszkańców. Kulminacyjny moment nadchodzi, gdy Bondar psuje obecny porządek wsi, wywlekając na światło dzienne sekrety, które nigdy nie miały prawa wyjść na powierzchnię, a które przyniosą ze sobą ogrom zniszczeń. Do czego jeszcze zdolny jest Andrzej Bondar? Jak głęboko tkwi zło, do którego dokopał się nadkomisarz?

         "Jeszcze żaden polski autor nie pisał jak Jo Nesbo". Takie słowa widnieją na tytułowej okładce powieści Hildbrandta. To dość mocne i odważne stwierdzenie, które w moich oczach wydaje się dość przesadzone. Owszem, podobieństw jest wiele. Andrzej Bondar- policjant z problemami (alkohol), lekceważony przez innych współpracowników, samotnik z doskonałą intuicją oraz ogromnym doświadczeniem. Zupełnie jak Harry Hole Nesbo. Jednak według mnie jest to jego słabsza wersja. Nasz główny bohater psuje wszystko, czego się dotknie, podąża za swoją intuicją, która stale go zawodzi, często nie jest w stanie odróżnić prawdy od własnych wyobrażeń. To, że nadal żyje, a sprawy, które prowadzi udaje się rozwiązać, to  zasługa jedynie przypadkowych działań, głupiego szczęścia. Jest nieostrożny, nierozważny, a swoją pozycję zawodową nie zawdzięcza ciężkiej pracy. To właśnie różni go od słynnego Hola. 

        Cała akcja była prowadzona umiarkowanie, czasami monotonnie, ale systematycznie. Nawet ostatnie rozdziały nie wzbudziły u mnie jakiś silniejszych emocji, nie podniosły adrenaliny, nie podsyciły mojej ciekawości. Przez znaczną cześć tej powieści okropnie się nudziłam, a samo czytanie bardzo męczyło. Wielokrotnie miałam ogromną ochotę przerwać i odłożyć ten kryminał, ale nadzieja na to, że coś się rozkręci, była nieco silniejsza. No cóż. Przeczytałam, ale gdybym wtedy zrezygnowała, niewiele bym straciła. 

     Podsumowując, "Góry umarłych" to powieść, którą zdecydowanie mogłabym pominąć. Męcząca i żmudna akcja, bezbarwny główny bohater, który sprawiał wrażenie życiowego nieudacznika, to tylko niektóre z wad tej powieści. Niestety, czasami tak jest, że trafia się na coś słabszego, by móc docenić te dobre pozycje. Do usłyszenia! 

"Dom sióstr"- Charlotte Link

       Duży, stary dom, stojący gdzieś na uboczu, z dala od wścibskich oczu, otoczony bezkresem pól i lasów, kusi, przyciąga i magnetyzuje...