Pod koniec zeszłego roku, natrafiłam na jedną
z powieści Läckberg o przygodach we Fjällbace. Tamtejsze tajemnice tak mnie
oczarowały, że oczywiści przypadła mi ona do gustu. I tak zaczęła się moja
przygoda z książkami tejże właśnie autorki.
W tym przypadku „Niemiecki
bękart” to już piąty tom tej sagi. Ponownie mamy styczność z historiami w dwóch
różnych aspektach czasowych. Co sprawia, że fajnie się czyta tego typy
kryminały. Teraźniejszość. Dwoje
młodych chłopców włamuje się do domu starszego mężczyzny, pod jego domniemaną
nieobecność, który słynie on z zamiłowania do pamiątek wojennych. W momencie,
gdy przekraczają próg owego domu, do ich nozdrzy dociera okropny fetor. Na podłodze
pełno martwych much, a w głównym gabinecie mnóstwo latających owadów. Tam też dokonują strasznego odkrycia: właściciel tego
domu nie żyje. Zawiadomiona przez chłopców policja, po wstępnych oględzinach, podejrzewa morderstwo, a denat nie żyje już od
dłuższego czasu. Jak się okazuje był to Erik Frankel, dawny przyjaciel matki
jednej z głównych bohaterek. Rozpoczyna się dochodzenie.
Tymczasem Erika
Falck porządkuje strych, w międzyczasie pisząc kolejną powieść. W starej
skrzyni znajduje kilka bardzo interesujących rzeczy po matce. Należą do nich: malutki,
dziecięcy, kaftanik, stary , hitlerowski medal oraz kilka pamiętników. Nie
zastanawiając się ani chwili dłużej, pisarka postanawia poszperać trochę w
przeszłości swojej rodziny. Odnajduje dawnych przyjaciół Elsy, z których dwójka
zostaje zamordowana w odstępie paru tygodni. I tu zaczyna się kolejny wątek tej
powieści, a dotyczy on przeszłości matki Eriki. To czasy, gdy Elsy miała
kilkanaście lat, była radosną, zdrową, troskliwą dziewczyną, czyli zupełnie
inną niż znały ją jej własne córki. Tutaj dowiemy się co takiego się wydarzyło,
co miało wpływ na zmianę zachowania Elsy. Co oznaczał ten medal? Czyj był ten
malutki kaftanik?
Bardzo lubię ten
cykl powieści Läckberg, gdyż potrafi ona trzymać czytelnika w napięciu. Jednak
ta część wydała mi się najmniej ciekawa, brak jej nagłych zwrotów akcji, mam
także wrażenie, iż najważniejszym, elementem tej powieści jest przeszłość Elsy,
a nie teraźniejszość. Dla mnie osobiście ta lektura to pewnego rodzaju element,
służący uspokojeniu czytelnika, uśpieniu jego czujności właśnie w tym momencie,
po to, aby następna część dodała nam kopa. Coraz bardziej intrygująca jest
postać Eriki Falck, która coraz śmielej prowadzi własne dochodzenia w sprawach
owych morderstw, przez co często popada w liczne tarapaty. Ryzykuje w ten
sposób nie tylko swoje zdrowie, ale i życie najbliższych, co czasami staje się wręcz
denerwujący i irytujące. W innych zaś momentach, dodaje książce atrakcyjności.
Choć na dłuższą metę stanie się to męczące dla czytelnika. Umieszczenie wszystkich
morderstw w jednym miasteczku, powoduje u mnie wrażenie, że jest to jedna
wielka kolebka zbrodni. Tam nie można czuć się bezpiecznie. Trochę tego wszystkiego
za dużo, jak na jeden teren i jak dla mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz