Skoro zbliża się weekend, to zgodnie z moim wcześniejszym założeniem ,czas na szybką, lekką i przyjemną lekturę na chłodne jesienne wieczory. A dzisiaj będzie nią „Welon Weroniki” -debiut Mickey Okrent’a. Ta często recenzowana pozycja na różnych forach,
zyskująca dobrą opinię wśród czytelników, skłoniła mnie do jej wypożyczenia.
Jednak musiałam się na nią trochę naczekać, gdyż była ona bardzo rozchwytywana. Czy warto było tyle czekać? Cz też można było sobie odpuścić? Nie odpowiem, póki w skrócie nie opowiem, czego dotyczy ta książka.
Jest to opowieść o
dwóch zupełnie różnych kobietach, mieszkających z dala od siebie. Justyna jest
singielką, mieszkającą w Polsce, która wychowywała się w rodzinie, gdzie
dziadek był zagorzałym katolikiem, skrywającym pewną tajemnicę. Ojciec kobiety
to alkoholik, a matka to osoba istniejąca jedynie duszą, a nie ciałem. Joan zaś to mężatka, z dwójką dzieci,
mieszkająca w Stanach Zjednoczonych. Mimo, iż wiele lat temu poznała i
pokochała Alena, zawsze czuła, że jest inna niż wszyscy. Jej trudne
dzieciństwo, liczne tajemnice związane z jej rodzicami, sprawiły, iż chciała od
życia czegoś zupełnie odmiennego niż to z czym się stykała za młodu. Obie te
kobiety łączy jednak poczucie nieszczęścia, niespełnienia, braku prawdziwej
miłości. To jest między innymi powodem, dla którego spotykają się zupełnie
przypadkowo na jednej ze stron internetowych i tak nawiązuje się między nimi
nić porozumienia. Czy jest to przyjaźń czy może coś całkiem innego?
Bardzo długo,
podczas czytania tej lektury, nie mogłam się przekonać ku tej powieści. W
prawdzie po pewnym czasie zainteresowała mnie wspólna znajomość tych dwóch kobiet i chętnie
śledziłam jej dalsze biegi, jednak nie jest to książka, która wywołałaby u mnie
zachwyt. Ten debiut to opis trudów dzieciństwa obu bohaterek, fascynacji
religijnych, prób tuszowania prawdy, w celu utrzymania dobrego wizerunku.
Panujące kiedyś poglądy społeczne nie sprzyjały rozwojowi własnej niezależności,
toteż zasłona i przywdziewania mask było wszechobecne w życiu obu bohaterek.
Gdy kobiety dorosły, stały się niezależne i gotowe do walki o własne szczęści,
niszcząc stereotypy dotyczące świętości
małżeństw, gejów, lesbijek, samotnych matek i rozwodów. To walka z
przeciwnościami losu o to by być po prostu sobą. To także próba zyskania
akceptacji wśród najbliższych, bo to, co dla nas jest oczywiste, dla innych
może stać się punktem konfliktów. Jedno jest pewne, każdy zasługuje na miłość i
szczęście.
Mimo wszelkich
moich starań „Welon Weroniki” nie przypadł mi do gustu. Aczkolwiek nie jest on
czymś, co mnie odrzuca. Jest po prostu inny.
Powieść tą czytało mi się łatwo i szybko, choć czasami stawała się nudna
i monotonna. Piękna okładka szybko przykuwała wzrok, jednak treść stała się bez
koloru. Skoro daje ona nam sporo do myślenia o otaczającym na świecie i o
ludziach, o równouprawnieniu, o problemach wszelkich dyskryminacji, a także o
tym kim jesteśmy, a kim tak naprawdę chcielibyśmy być, to jest to dobra lektura na dziś. Bo przecież weekend to nie tylko czas na odpoczynek, ale i na przemyślenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz