Ostatnie tygodnie grudnia były nieco zabiegane. Świąteczna gorączka oraz zbliżający się Sylwester to czas nieustannego pośpiechu, w którym najczęściej zapominamy o tym, co najważniejsze. Rodzina, przyjaciele i wspólnie spędzony czas w tej magicznej atmosferze, bo święta to odpowiedni moment na przemyślenia i pojednanie. Wielu autorów co roku wydaje liczne powieści w świątecznym klimacie, pełne ciepła, miłości i wzajemnego zrozumienia. Jedną z takich książek jest "Anioł na śniegu" Joanny Szarańskiej, która towarzyszyła mi w ostatnich dniach grudnia.
To powieść o magii bliskości i sile dobroci. Jej bohaterzy już za kilka dni zasiądą do wigilijnych stołów, wspólnie będą śpiewać kolędy, ciesząc się Bożym Narodzeniem. Pięknie przystrojone okna, udekorowane choinki, świecące lampki i cała masa prezentów. Wszystko zaplanowane z lekkim wyprzedzeniem. Niestety, wystarczy, że niespodziewanie zabraknie jedne z tych rzeczy i cała magia odpływa w siną dal. Przypadkowe wydarzenie, niezapowiedziani gości lub skradziona choinka- tak niewiele potrzeba, by cud narodzin Chrystusa przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Nasi bohaterowie muszą ponownie odkryć tę świąteczną moc. Moc pojednania, przebaczenia, zrozumienia, a przede wszystkim ogromną siłę miłości. Miłości, którą może dać nam rodzina, przyjaciele lub całkowicie obca osoba.
"Anioł na śniegu" to moja trzecia książka w tym specyficznym klimacie, i niestety najsłabsza. Ta lektura jest zbyt przesłodzona, całkowicie przewidywalna i niezmiernie monotonna. Opisane w niej historie kilku bohaterów były mało ciekawe, powierzchowne i bez jakiegokolwiek tempa. Bardziej preferuję, gdy autor przedstawia życie z szerszej perspektywy jednej bądź dwóch postaci, ponieważ mogę całkowicie zagłębić się w ich losy. Losy pełne ekscytujących sytuacji, frapujących relacji społeczno- obyczajowych, trudnych dylematów i niezwykłych przeżyć. Tutaj natomiast był taki trochę Misz-Masz, wszystko i nic. Krótkie urywki z życia każdego bohatera, które bardzo szybko się zmieniały i wprowadzały lekki chaos.
Podsumowując, "Anioł na śniegu" Joanny Szarańskiej bardzo mnie rozczarował. Oczekiwała lekkiej i przyjemnej lektury, pełnej magicznej i ciepłej atmosfery, gdzie całym sercem towarzyszyłabym jej bohaterom w ich przeżyciach. A tak skakałam z kwiatka na kwiatek, z postaci do postaci. Trochę tu, trochę tam i to bardzo ogólnie. Rzadko zdarza mi się czuć ogromną ulgę i radość z faktu, że to już ostatnia strona, a tak było w tym przypadku. Niestety, jest to raczej ostatnia książka w świątecznym klimacie, jaką przeczytałam, bo to zdecydowanie nie moje gusta.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Dom sióstr"- Charlotte Link
Duży, stary dom, stojący gdzieś na uboczu, z dala od wścibskich oczu, otoczony bezkresem pól i lasów, kusi, przyciąga i magnetyzuje...

-
Za każdym razem, gdy sięgam po naszych rodzimych pisarzy, czeka mnie bardzo miłe zaskoczenie, szczególnie jeśli dotyczy to krymina...
-
Duży, stary dom, stojący gdzieś na uboczu, z dala od wścibskich oczu, otoczony bezkresem pól i lasów, kusi, przyciąga i magnetyzuje...
Szkoda, że tak bardzo rozczarowała Cię ta lektura.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad książkami z tej serii bo wizualnie bardzo mi się podobają. Szkoda że ta książka wypadła tak słabo, zdecydowanie powieszchowny misz masz to też nie moje klimaty
OdpowiedzUsuńNa tego typu książki nie mam zbytnio czasu w okresie świąt, dlatego czytam dosłownie 1 lub 2 książki :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam w zeszłym roku, ale chyba nie wywarła na mnie szczególnego wrażenia, bo już jej zupełnie nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńSkoro piszesz, że to najsłabsza pozycja w klimacie świąt jaką czytałaś i Cię rozczarowała, to zamierzam ją unikać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Czasem tak bywa, że książka nie spełnia oczekiwań.
OdpowiedzUsuń